No proszę państwa. Wreszcie dojrzałam do tego, aby nazwać po imieniu to, co czynię, czytając kiepskie książki od deski do deski. To po prostu masochizm intelektualny. I to się znowu stało. Tylko tym razem TĘ książkę postawiłabym nie na półce „żenujące”, ale na tej obok, „pierdolenie o szopenie”. To właśnie tu lądują książki, w których autor przez trzysta stron mieli to samo, tylko innymi słowy. Może są jakieś szkoły pisania, które tego uczą? Ach, to nasze uniwersytety i prace licencjackie i magisterskie, ale o dziwo, autorzy są obcokrajowcami! Tam widocznie dzieje się to samo.
Ale dzięki temu każdy z nas na wyciągnięcie ręki ma przepis na napisanie książki. Znajdź se jakąś teorię, z którą się utożsamiasz i którą możesz opisać w dwóch zdaniach. Rozpisz te dwa zdania na PRZYNAJMNIEJ dwieście stron. Możesz dobudowywać do tego „nowe” teorie (czyli te same, tylko opisane innymi słowami). Voila, masz książkę. Brawo, geniuszu. Nikt nie zrobiłby tego lepiej. No, ale do rzeczy. Co my tu zatem dziś mamy? Nawyki bogatych i biednych autorstwa Toma Corley’a i Michaela Yardney’a.
Mistrzowie fałszywych teorii
Autorzy forsują swoje poglądy, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością – chociażby to, że bogactwo nie zależy od tego „w jakiej rodzinie [bogaci] przyszli na świat”. Tak, wiem, jest MNÓSTWO przykładów osób, które przeszły od zera do bohatera, chociażby Elon Musk. (Specjalnie on, bo recenzja jego biografii pojawiła się wcześniej na moim blogu.) Ale jeśli jedna osoba z miliona żyjących w ubóstwie odnosi sukces, to nie oznacza, że większość osób z tego środowiska ten sukces odniesie. To w dużej mierze zasługa charakteru, spotkania odpowiednich ludzi itd. Pomija się zatem 999 999 tysięcy osób z rodzin biednych, które sukcesu nie odniosły, stawiając za przykład tego jednego wyjątkowego.
Nie można po prostu zaprzeczać temu, że wykluczenie społeczne stoi na drodze równych szans w społeczeństwie. Wielu nastolatków z ubogich rodzin w ogóle nie ma szans na wyrwanie się z takiego życia. Nie ma możliwości rozwijania własnych pasji, nauki języków obcych, robienia dodatkowych kursów i szkoleń, uczestnictwa w wydarzeniach kulturalnych itd. Można wymieniać i wymieniać. Stwierdzenie, że to, w jakiej rodzinie ktoś przyszedł na świat, nie ma żadnego znaczenia, to stwierdzenie naiwne. Ktoś widocznie nie wie, jak bardzo uprzywilejowany jest dlatego, że urodził się w danym kraju i w danej rodzinie.
Mistrzowie samozaprzeczania
Panowie autorzy na dalszych stronach kontynuują swój żarcik. „Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że sukces i bogactwo mają niewiele wspólnego z wykształceniem, rasą, pochodzeniem czy wiekiem”. Nawet się do tego nie odniosę, bo już znalazłam lepszego kwiatka. „Badając przez pięć lat życie bogatych i biednych, Tom odkrył, że jedynie około czterech procent ubogich staje się ludźmi bogatymi”. BRAWO! Idealne zaprzeczanie samym sobie. Niezła gimnastyka intelektualna tu zaszła. To zdanie ma potwierdzać to, co wcześniej zostało powiedziane – czyli brak wpływu środowiska, wykształcenia, rodziny na ‘zdobycie bogactwa’. Interesujące.
Mistrzowie konsumpcjonizmu
Dalej. „(…) jeśli mamy być szczerzy – w społeczeństwach zachodnich pieniądze są główną oznaką sukcesu. Większości z nas nie wystarcza osiągnięcie tego samego, co mają nasi sąsiedzi. Większość z nas chce większego i lepszego domu oraz samochodu”. Brawo, Sherlock. W tym momencie (a to był wstęp książki Nawyki bogatych i biednych hehe) już powinnam się zastanowić, czy w ogóle chcę ją czytać dalej. Utożsamianie sukcesu z przedmiotami materialnymi to największa porażka współczesnego społeczeństwa i propagowanie tego podejścia tylko świadczy o autorach.
Dalej „Ciekawe, że większość z nas próbuje się uczyć samemu, zamiast znacznie przyspieszyć swój rozwój osobisty”. Otóż, panowie autorzy, chyba nasze definicje rozwoju osobistego są inne, bo ten nowy, większy dom nie ma nic wspólnego z rozwojem osobistym, co najwyżej z rozwojem gospodarstwa domowego. A to raczej nie jest to samo. Ogólnie w tym miejscu powinnam cofnąć się do określenia „mistrzowie samozaprzeczania”. Otóż w OSTATNIM rozdziale panowie jednak zwracają uwagę na to, że rzeczy materialne szczęścia nie dają. Mam wrażenie, że początek pisany był pod publiczkę. Autorzy dobrze wiedzieli, że przeciętna jednostka prowadzi konsumpcyjny tryb życia. Chce nowego samochodu, willi, ciuchów, i do tego ma prowadzić „bogactwo”, na końcu jednak autorzy wskazują, że nie tędy droga. Może kogoś to uświadomi, a może nie.
Mistrzowie, którzy sami nie wiedzą, co piszą
Kolejny piękny cytat. „Nie mówimy tu o tym, w jaki sposób ludzie ci inwestowali ani jakim biznesem się zajmowali – chociaż warto i to wziąć pod uwagę. Proponujemy, abyście spojrzeli na to od innej strony i poznali ich codzienne nawyki – co robią od rana do wieczora”.
Ja rozumiem, panowie, że chyba napisaliście wstęp przed tym jak powstała reszta książki. Ale mogliście chociaż przeczytać go ponownie i przeredagować, żeby odpowiadał treści. OTÓŻ WŁAŚNIE książka ta NIE JEST o tym, co ‘bogaci robią od rana do wieczora’, a o tym, dlaczego należy inwestować, aby się wzbogacić. Właściwie to należałoby zmienić tytuł książki. Nie Nawyki bogatych i biednych. Może „Czy warto inwestować?”, „Dlaczego inwestowanie w nieruchomości jest sposobem na bogactwo?” itd. Słowo, które pojawia się ciągle, na każdej niemal stronie, to właśnie inwestowanie. Inwestuj, inwestuj, inwestuj.
„Ta książka to nie żadna metafizyka. Nie znajdziecie w niej czczej paplaniny mającej poprawić wam samopoczucie”. Znajdziecie w niej czczą paplaninę mającą poprawić autorom samopoczucie, że oto właśnie dają społeczeństwu receptę na sukces.
Mistrzowie amerykańskiej propagandy
„Zdajemy sobie sprawę z tego, że w Australii i w Ameryce, gdzie mieszkamy, niewiele osób jest naprawdę biednych – większość to ludzie bogaci i klasa średnia”. Panowie autorzy żyją w bańce i nie wiedzą, co się dzieje dookoła. Już w 2013 roku ekonomista Ha Joon-Chang zauważył, że Stany Zjednoczone już nie są rajem i nie są najbogatszym krajem na świecie (jak znów twierdzą autorzy Nawyków w późniejszej części książki).
Zresztą wystarczy sobie wpisać w Google, co tam w Łameryce słychać i zaraz dowiemy się, że „Bogaci się bogacą, choć gospodarka Stanów Zjednoczonych jest w kryzysie – w pierwszym kwartale tego roku skurczyła się o 4,8%”, „niemal jedna czwarta gospodarstw domowych w Stanach Zjednoczonych nie posiada niczego – ich długi przekraczają lub równoważą wartość wszystkiego, co mają”, „W tym samym czasie bezrobocie osiąga historyczne szczyty – w tej chwili bezrobotnych w USA jest prawie 40 milionów osób, a 16 milionów straciło ubezpieczenia zdrowotne”, „stopa bezrobocia w Stanach Zjednoczonych może osiągnąć poziom nawet 30 proc. – co spowoduje, że ubóstwo wzrośnie z 12,4 proc. do 18,9 proc. – poziomu najwyższego od 50 lat”.
No, to rok 2020, więc pandemia i tak dalej. Zatem cofnijmy się trochę i ciotka Wikipedia też nam coś powie. „W 2006 roku wskaźnik nierówności społecznej w Stanach Zjednoczonych osiągnął wartość 45, wyższą niż w jakimkolwiek kraju Europy”, „Według Josepha Stiglitza w latach 2009-2012 95% zysków w Stanach Zjednoczonych trafiło do 1% ludności”, „Wzrost nierówności dochodowych wywołał w 2011 serię protestów pod wspólnym hasłem <<We are the 99%>>, odnoszącym się do niezadowolenia z koncentracji dochodów u 1% społeczeństwa”. No, cóż. O co chodziło z tym wykluczeniem społecznym i odnoszeniem sukcesów przez ubogich? Oj panowie autorzy, oj oj.
Mistrzowie stereotypów
„Według Toma dobre relacje osobiste to domena bogatych”. Autorzy książki Nawyki bogatych i biednych stwierdzili, że jeden stereotyp to za mało. Trzeba walnąć ich więcej, tak żeby już bardziej się nie dało! Tak konkretnie! Zrobimy książkę stereotypową, która trafi do tej stereotypowej masy! Biedacy cierpią, a bogaci są szczęśliwi w przyjaźniach, miłościach, innych relacjach. Tak, tak.
Mistrzowie samozaprzeczania #2
Dalej. „Wybierzcie sobie dowolnego człowieka sukcesu jako wzór do naśladowania, a zobaczycie, że niezależnie od tego, w jakiej branży zbił majątek, to mozolnie harował na swoją pozycję” – piszą autorzy, podczas gdy rozdział wcześniej stwierdzili, że przekonanie, iż ciężką pracą można się wzbogacić, jest błędne. To zdecydujcie się w końcu.
Mistrzowie w koło Macieju
Dalej autorzy mielą w kółko to samo. Myśl o sobie, jakbyś już był bogaty (tu od razu na myśl nasunął mi się… Dostojewski, który w Zbrodni i karze stworzył taki mniej więcej dialog: – Co robisz? – Pracuję. – Co to za robota? – Myślę. – A dużo pieniędzy sobie wymyśliłeś?).
Kolejne cenne porady autorów: bądź ambitny, oszczędzaj, inwestuj. I tak przez resztę stron. Podają jakieś ’69 nawyków ludzi bogatych’, a potem ’23 sposoby, aby być bogatym’ – i powtarzają w obu rozdziałach DOKŁADNIE to samo. No to tylko świadczy o jednym – że książka kierowana jest do matołów, którzy raz przeczytawszy, nic nie zrozumieją, i trzeba im tłuc coś do głowy po kilka razy. Jak ktoś czyta uważnie, to takie powtarzanie w kółko tego samego w końcu go zirytuje. Bo ileż można.
Mistrzowie nieco zrehabilitowani?
No, autorzy czasami powiedzą coś wartościowego – jak to, że edukacja wcale nie kończy się na szkole średniej czy na uniwersytecie, bo inteligentny człowiek powinien uczyć się całe życie. Wskazują też, że często przeszkodą w osiągnięciu sukcesu jest perfekcjonizm. Wiele osób nie może się odważyć na ten pierwszy krok, bo wydaje im się, że wciąż za mało wiedzą, wciąż mogą jeszcze coś dopracować. A ten właściwy moment może nigdy nie nadejść. Mowa jest też o tworzeniu celów krótko- oraz długoterminowych, czyli klasyk w książkach tego typu. Druga fajna sprawa – autorzy propagują działalność charytatywną, pomaganie innym w gorszej sytuacji. Mówią o „nawyku obdarowywania”. Dobrze, że ten temat pojawił się w tej książce, oznacza to, że nie wszystko jeszcze stracone… Na koniec książki Nawyki bogatych i biednych panowie nieco się, jak widać, rehabilitują. A się rozpisałam.