Mądry, że f*ck. Proste prawdy, które przeprowadzą Cię przez życiowe g*wnoburze – Gary Bishop

Mądry, że fuck

Gary Bishop to gość, który swoją popularność na polskim rynku książek o rozwoju osobistym zdobył chyba dlatego, że na okładkach pojawiają się chwytliwe słówka typu „Skończ z tym shitem” czy „Unfuck yourself”. Mimo to słyszałam pozytywne komentarze o Bishopie, więc postanowiłam dać mu szansę – postawiłam na książkę Mądry, że f*ck. Proste prawdy, które przeprowadzą Cię przez życiowe g*wnoburze. Pojawiła się ona w księgarniach we wrześniu 2021 roku dzięki wydawnictwu Insignis Media.

Językowi nie powinnam się dziwić – w końcu na okładce miałam jego próbkę w postaci tytułu. I zawartość jest właśnie taka. Napisana w sposób prosty i przystępny, dlatego nie da się ukryć, że jest to książka dla każdego. Zwłaszcza dla osób, które po raz pierwszy sięgają po książkę dotyczącą rozwoju osobistego. Dzięki temu łatwo wdrożą się w temat i być może później wybiorą bardziej rozbudowane pozycje.

Mądry, że f*ck

Mądry, że fuck

Autor zaczyna od wyjaśnienia podstawowych pojęć. W końcu stosuje w tytule zdanie „Mądry, że f*ck”, a jak interpretować tę właśnie mądrość? (Bo „że f*ck” to znaczy „że o ja pierd***lę” to można się domyślić). Aby dobrze zrozumieć się z Bishopem, musimy mieć ten sam zasób słów i pojęć. Dlatego już na wstępie dowiadujemy się, że tu mądrość oznacza osobisty zbiór prawd […], które stały się fundamentem twojego sposobu myślenia. Czyli po prostu katalog własnych wartości. Dzięki nim wiemy, jakie decyzje podejmować, czym się kierować, nawet gdy na drodze stoją inne pokusy. Napisałam „czyli po prostu”, choć takie proste to nie jest, bo aby odkryć te prawdy musimy nieźle się wysilić, a potem znowu, aby postępować w zgodzie z nimi…

I tu autor podkreśla, że jego książka nie będzie prostym sposobem na odniesienie sukcesu. Jej przeczytanie nie da czytelnikowi NIC, jeśli ten sam nie podejmie procesu uczenia się, co dopiero doprowadzi go do zmiany i do wewnętrznego wzbogacania się. Nie da się przeczytać tej książki jednym tchem bez przerwy na przemyślenia. Oczywiście to marzenia autora, bo większość książek ludzie po prostu czytają i nic z tym dalej nie robią.

Twoja miejska filozofia

Mądry, że fuck

Bishop zaproponuje Ci skończenie ze zrzucaniem winy na innych. Ze ściemnianiem, z wymówkami i usprawiedliwieniami, które mają zagłuszyć to, że sam siebie zawiodłeś. Istotę stanowi stworzenie własnej miejskiej filozofii (czemu nazywa się to „miejska” – nie wiem), czyli wspomniany już wyżej katalog twardych i nienegocjowalnych wartości. Bishop uważa, że „po lekturze zdobędziesz autentyczną mądrość” – być może to trochę na wyrost, ale ktoś na pewno złapie się na te słowa. Niemniej największa praca odbywa się wewnątrz. Sama książka na nic się nie zda, jeśli nie popracujesz samodzielnie… i to też podkreśla Bishop raz po raz – że chce zmusić Cię do myślenia.

Nie proś innych o rady jak żyć

mądry że fuck

Czasami niektórzy są tak zagubieni, lub po prostu nie znają siebie, że wciąż szukają rad u innych. Czy powinnam iść na te studia? Mam się związać z tą osobą? Czy ta praca będzie dobra? Tymczasem najważniejsze jest to, aby samodzielnie planować własne kroki – w ten właśnie sposób człowiek staje się dorosły. Brzmi banalnie, ale wielu ludzi ma z tym problem, o czym świadczą zapełnione gabinety psychoterapeutyczne, gdzie wciąż słychać o problemie separacji od rodziców, o uzależnieniach i uwikłaniach w relacjach itd. Żyć w zgodzie ze sobą – to właśnie klucz do szczęścia.

Nie utożsamiaj miłości z bólem

mądry że fuck

Bishop porusza też – i to na wielu stronach – temat miłości. Wskazuje to, co niby wiemy, ale i tak wielu wciąż powtarza ten błąd: obwarowanie miłości własnymi oczekiwaniami, co przynosi rozczarowanie; obserwowanie związku „z zewnątrz”, czy aby na pewno zgadza się on właśnie z tymi oczekiwaniami; co przynosi zdystansowanie. Tymczasem kochać możemy po prostu, zamiast gorzknieć i stawać się ostrożnym. Zamiast szukać „winy” w drugiej osobie, Bishop poleca przyjrzeć się samemu sobie: własnym barierom, ograniczeniom, poglądom, temu, co blokuje. Potrzeba prawdziwej odwagi, żeby kogoś pokochać i narazić się na takie ryzyko bez absolutnie żadnej gwarancji, że otrzymasz cokolwiek w zamian. Ponadto autor rozprawia się ze stereotypowymi tekstami o tym, że „miłość to branie i dawanie”, „w miłości jest po równo” – co na pierwszy rzut oka wydaje się, powiedzmy, szlachetne, jednak kto zauważy szkodliwość tych twierdzeń?

Ocknij się

Większość ludzi nie żyje w teraźniejszości. Tylko je, śpi, a myślami pływa zupełnie gdzie indziej: w świecie swoich wspomnień lub fantazji. Wymyśla historie, marzy, tęskni o czymś, co nigdy się nie wydarzyło lub wydarzyło, ale już nie wróci. I przez to właśnie ludzie cierpią. Bo jak pisał Søren Kierkegaard, najboleśniejszym doświadczeniem jest wyobrażanie sobie przyszłości, zwłaszcza tej, której nigdy nie będziemy mieli. Dlatego właśnie Bishop pisze dosadnie – ocknij się, zamiast oddawać się myślom o tym, jak miało być pięknie. Jeśli przeżywasz coś strasznego – to właśnie przeżyj te emocje, stratę, żałobę. Opłacz, zamiast marzyć i fantazjować. A potem pamiętaj o tym, jak mocno kochasz tych, których już nie ma. I doświadcz tej miłości, doświadcz autentycznych uczuć.

Emocje, doświadczenia, sukces

Czujesz „złe” emocje i chcesz się ich pozbyć, bo jesteś przekonany, że nie powinieneś ich mieć. Szukasz ukojenia – w medytacji, robiąc gruntowne porządki czy inaczej zajmując czas. Ale kto powiedział, że powinniśmy czuć się jedynie dobrze? Boisz się, a nie powinieneś się bać? No tak, bo strach nie istnieje – to twój ukryty stosunek do danej sytuacji/rzeczy. To Twoje znaczenie, jakie im nadałeś. Najważniejsze, o czym mówi Bishop, to to, że to, jak doświadczasz życia, zależy od Ciebie. Bądź mądry, że f*ck.

Sukcesem jest przełamywanie schematów myślowych wgranych nam już w dzieciństwie, przełamywanie ograniczeń i w efekcie prawdziwe życie po swojemu. Sukcesem jest już podążanie drogą do swojego celu, mimo „nie chce mi się”, „jestem zmęczony”, „nie dam rady”. I to rozumienie sukcesu jest Bishopowi bliskie. Nie zaś pogoń za pieniądzem i za dobrami materialnymi, bo to nie równa się szczęściu. To nie da spokoju umysłu i spełnienia. Czy warto z tego rezygnować dla stresu i natłoku obowiązków? Nie ma czegoś takiego jak meta, bo jesteś zawsze tu i teraz. Jest tylko TA chwila. Pamięć o własnej śmiertelności jest zaś według Bishopa najlepszym sposobem na to, aby realnie myśleć i działać. Więc zastanów się teraz: po co żyjesz? I bądź zmianą, którą chcesz zobaczyć, a nie czekaj na zmiany.