Książka, której tytuł może budzić opór – bo jak to, kochaj siebie, a nieważne z kim się zwiążesz? Przecież z kimś, kto odbiega od nas inteligencją czy wyznaje inne wartości, związek byłby po prostu męką! Tytuł niefortunny, ale jedynie na pierwszy rzut oka, ponieważ Eva-Maria Zurhost na kartach książki dokładnie wyjaśnia, co miała na myśli – i z pewnością wiele kobiet sięgnie po tę książkę, mimo iż kochaj siebie to już utarty slogan. Ale poradnik ten, mimo kiepskiego tytułu, zawiera sporo wartościowych rzeczy – ponieważ autorka garściami czerpie z Junga. Niejednokrotnie podkreśla, że problemy w relacji damsko-męskiej biorą się z niezaspokojonych potrzeb w dzieciństwie. Bliska relacja z drugim człowiekiem pokazuje, gdzie są nasze własne niedobory – chociaż sobie tego nie uświadamiamy, bo projektujemy je na drugą osobę. Wady innych, które nas irytują, to często nasz cień – ale właśnie jego potrzebujemy najbardziej. Jest to szansa, aby zintegrować w sobie różne części swojej osobowości.
Stare potrzeby – nowy partner
Autorka podkreśla raz po raz, że wizja związku to nie „prawdziwa miłość”, a po prostu to, co znamy z rodziny i społeczeństwa, z naszymi deficytami i niezaspokojonymi potrzebami. I tak oto partner staje się źródłem naszych problemów, ranimy go, bo nie daje nam tego, czego nie chcieli lub nie umieli dać nam rodzice. To właśnie daje nam dużą szansę na rozwój osobisty – jeśli tylko dotrzemy do źródła swoich problemów i nauczymy się, jak zaspokajać stare potrzeby z obecnym partnerem.
Eva-Maria Zurhost wychodzi z założenia, że relacja damsko-męska nie może się po prostu dziać, bo w ten sposób nie uda nam się poznać siebie. Zamiast tego o wiele lepiej jest wykorzystywać pojawiające się napięcia jako wskazówki – nie mówiące o tym, że to partner jest nietaki i czegoś mu brakuje, ale że to ja przez moje nieprzepracowane traumy i niezaspokojone potrzeby stwarzam taką a nie inną sytuację. W momencie uświadomienia sobie takiego faktu, można zagłębić się w samego siebie – ale do tego potrzeba odwagi. Bo o ile łatwiej jest zrzucić coś po prostu na drugiego człowieka? A popracować nad sobą, zanurzyć się w siebie, dojrzeć cień – no to, to już nie… to za duży wysiłek! Obojętne z kim się zwiążesz – i tak zobaczysz w nim samego siebie. Być może inne niezaspokojone potrzeby niż poprzednio, inne wady, których w sobie nie lubisz, inną część cienia. Ale dalej to będzie twoje odbicie.
Mężczyzna i kobieta – głowa i serce
Autorka zwraca uwagę na różnice między mężczyznami a kobietami (feministki mogą w tym momencie obrazić się i zamknąć książkę). Mężczyzna to głowa, a kobieta – serce. Kobiecie często nie zależy na pierwszym miejscu na sukcesie (kobiecej kobiecie, jak by powiedział David Deida, który w swojej książce wskazywał drogę prawdziwego mężczyzny) – kobieta czuje się spełniona wtedy, gdy jest kochana i sama może kochać. To nie pomysł Evy Marii-Zurhost czy Davida Deidy, bo fakt ten potwierdzają neurobiologowie, jak i psychologowie, przede wszystkim wspaniały, stojący za tą książką C.G. Jung. Autorka jednak za mały nacisk kładzie na to, że związek to wyzwanie dla dwóch osób, nie tylko dla kobiety. Czasami, czytając, można odnieść wrażenie, że jakikolwiek ten facet by nie był, to kobieta ma przy nim trwać “dla miłości”, tymczasem warto jednak byłoby mocno podkreślić, że tak nie jest; że jeśli druga osoba nie chce współpracować i jest toksyczna dla nas, to musimy się po prostu zmywać.
Ja dorosły & ja dziecko
Wszyscy wchodzą w związki z myślą, że to da im szczęście. Ale potem okazuje się, że wcale nie, bo potrzeba wysiłku – trzeba liczyć się z drugą osobą, drugą indywidualnością, która inaczej myśli i czuje. Czegoś brakuje i drugi, nowy związek na pewno nam to da! Tymczasem drugi związek jest piękny tak długo, póki znowu nie pojawią się zależności i zobowiązania. Wchodzimy w trzeci – to samo. Powtarzamy błędy, bo wciąż jesteśmy tacy sami. Ciągle krążymy wokół własnych wyobrażeń o związku, o miłości i o partnerze, nie dostrzegając, że to nie partner stanowi przyczynę problemów, on je tylko wyzwala.
Problemy pochodzą z naszego wnętrza – nieporadny związek to efekt nieuleczonych traum z dzieciństwa: zamiast dorosłego ja w relacji ujawnia się ja dziecko i to właśnie umiejętność samoobserwacji pozwoli dostrzec, co jest prawdziwą przyczyną danej sytuacji. Zatem aby stworzyć zdrową relację, potrzebna jest prawda – w stosunku do siebie i partnera; rozwój – obu osób; otwartość i odwaga – aby odrzucić romantyczną iluzję i otworzyć się na rzeczywistą postać partnera, zaakceptować jego inność w myśleniu i czuciu, jego słabości i niepowodzenia.
We wszystko wmieszany jest Bóg…
Autorka mówi też, jak ważne jest wybaczanie. Przystaje na chwilę nad tym, jak czują się dzieci, podczas gdy rodzice się rozwodzą. Ale niestety zaczyna do wszystkiego mieszać Boga, dlatego druga część książki nie każdemu się spodoba. Do połowy – OK, ale jeśli ktoś czytał Junga lub chociaż słynny bestseller Biegnąca z wilkami psychoanalityczki szkoły jungowskiej Clarissy Pinkoli Estess, to nie znajdzie tutaj nic ponadto, co już zostało wcześniej powiedziane. Że to właśnie relacje z innymi ludźmi są najlepszym sposobem na to, aby poznać siebie i zobaczyć własny cień.