Kim właściwie jestem?”, „Co to właściwie Ja?”, „Dusza? Ego?”, „To ja myślę, czy mi się samo myśli?” – pytania tego typu można mnożyć i mnożyć… Pochodzenie „Ja” jest bowiem tematem, który interesuje chyba każdego człowieka. I co jest chyba dla wielu najgorsze, odpowiedzi nie sposób poznać;-). Jednak można się nad tym zastanawiać. Ciekawe podejście proponuje Chris Niebauer, doktor neuropsychologii kognitywnej. Zestawia on podejście buddyjskie do świata/człowieka z danymi naukowymi pochodzącymi z badań nad mózgiem. Punktem wyjścia jest założenie, że Zachód zafiksował się na idei jednostkowej jaźni, nad tym indywidualnym „Ja” każdego z nas. Natomiast Wschód – chodzi tu o buddyzm – uznał „Ja” za fikcję, konstrukt umysłu. Założenia buddyjskie okazują się być bardziej zgodne z danymi naukowymi, niż to, w co wierzą społeczeństwa na co dzień… Książka Neuronauka a buddyzm. Realne życie czy jego iluzja? Chrisa Niebauera doskonale przybliża ten temat.
Badania naukowe
Autor przytacza szereg wyników badań naukowych nad mózgiem. Są to między innymi badania Michaela Gazzanigi dotyczące pracy lewej i prawej półkuli mózgu (ja już je kojarzyłam, więc jest prawdopodobne, że pojawiły się one w książce Istota człowieczeństwa tego badacza – recenzję możesz przeczytać TUTAJ) oraz badania Vilanyaura S. Ramachandrana. Wynika z nich, że półkule lewa i prawa mogą pracować osobno, ale będzie to wtedy wpływać na odbiór rzeczywistości… I tak, lewa półkula tworzy interpretacje, które nawet nie muszą przystawać do „faktów” zewnętrznych. Zaś prawa odpowiedzialna jest m.in. za kreatywność, intuicję, wdzięczność. Wszystko spoko, ale gdzie tu jest to JA? Co sprawia, że wiem, że JA to JA? Według Zachodu w końcu – „Myślę, więc jestem”. Według Wschodu zaś – „nie ma jaźni (myślenia), nie ma problemu”.
Hipotezy
Można w tym temacie tworzyć tylko hipotezy, bo niestety tych teorii nie da się sprawdzić… Książka Neuronauka a buddyzm wskazuje jednak, że być może to buddyści są bliżej prawdy niż Zachód. Przytacza między innymi myśl mistrza tao Wei Wu Wei: Dlaczego jesteś nieszczęśliwy? Bo 99,9% wszystkiego, o czym myślisz, i wszystkiego, co robisz, odnosi się do ciebie. A nikogo takiego nie ma.
Nie jest tak? Oczywiście, że jest – nie bez powodu uważa się, że jeśli ktoś nie potrafi „odnaleźć sensu swojego życia”, może powinien olać temat i zająć się pomocą innym – okazać się bowiem może, że tylko pomaganie innym pozwala sprawić, że życie, które samo w sobie nie ma głębszego sensu, może zacząć mieć DLA NAS wartość.
Mózg a jaźń
Jeśli wiemy, że lewa półkula – interpretator – tak naprawdę może sobie wysnuwać wnioski jakie tylko chce, to łatwiej nam spojrzeć na to – wydarzenia, w których uczestniczymy, na siebie, na innych – z większym dystansem. Dystans zaś sprawi, że zrezygnujemy z osądzania i staniemy się bardziej tolerancyjni, zarówno wobec siebie, jak i otoczenia. Bliżej nam będzie do stoicyzmu, ale może z pewną nutką niepowagi (to za sprawą obserwacji, „a co tu ten mój interpretator znowu wykminił”).
Według Chrisa Niebauera od cierpienia może nas uwolnić właśnie świadomość i zaakceptowanie FIKCYJNOŚCI JAŹNI. I to go prowadzi do buddyzmu, gdzie wskazuje się, że po pierwsze – nie ma „ja”, a po drugie – emocje i myśli to też nie to „Ja”. Zamiast się w nie wczuwać, wystarczy pozwolić im przepłynąć. Wtedy przestaną sprawować kontrolę (tj. lewa półkula nie będzie „Tobą” rządzić). Autor każe się bowiem zastanowić: gdzie znajduje się jaźń, kiedy nikt o niej nie myśli? I przewrotnie pyta też – może to świadomość daje początek materii, a nie materia (mózg) świadomości? Tym nieco zbliżamy się do wątku „pochodzenia rzeczywistości”. Z góry uznajemy przecież, że to coś fizycznego, bo mamy zmysły i one „działają”. Ja teraz piszę na klawiaturze i czuję wciskanie klawiszy oraz słyszę ich stukot. Ale czy ta rzeczywistość jest rzeczywista? To już filozoficzne rozważania, nie da się tego bowiem zbadać…
Myślę, więc…?
Skupić się możemy, mimo wszystko, jedynie na sobie – a więc na tym, co faktycznie możemy zrobić, aby ulżyć sobie w psychicznych cierpieniach (w nadmiernym myśleniu). A możemy COŚ zrobić – zmienić perspektywę. Myśli płyną same, ale jednak możemy decydować, na których chcemy się skupić, a które olewamy. Brzmi to prosto, ale bywa ciężkie, bo jesteśmy po prostu uzależnieni od myślenia, od problemów i ich rozwiązywania (lub nierozwiązywania i narzekania). Tu znów autor przytacza buddyjską myśl: Tożsamość jest jedynie wzorem wydarzeń w czasie i przestrzeni. Zmień wzór, a zmienisz osobę.
Książka Neuronauka a buddyzm … na zakończenie wskazuje nam jeszcze trzy scenariusze – do filozoficznych rozważań – a co jeśli nie jesteś w świecie, ale świat jest w tobie? Co jeśli „Bóg” (uniwersalna świadomość), aby doświadczać, podzielił się na xxxx istnień, z których każde zapomniało, że jest bogiem? Tylko że takie rozważania można toczyć bez końca… (Po co „Bóg” miałby chcieć doświadczać? Skąd „Bóg” wiedziałby, że jest „cos takiego” jak doświadczanie?)… Im mniej myślisz, tym lepiej śpisz.