Równowaga będzie zachowana – po poprzedniej recenzji lekkiej i nieodkrywczej książki psychologicznej, nadszedł czas na coś nieco cięższego. Będzie to popularnonaukowa klasyka, która została napisana w 1976 roku, a więc 45 lat temu! Mogą pojawić się głosy, że przez ten czas nauka poszła już zdecydowanie do przodu: i to prawda, jednak treści zawarte w tej książce to wiedza podręcznikowa, którą powinien znać każdy, kto zastanawia się nad tym, jak to się stało, że jesteśmy. Na to pytanie pomaga bowiem odpowiedzieć Richard Dawkins w swojej książce Samolubny gen. Autor, dziś prawie 80-letni, pojawił się już na moim blogu przy okazji recenzji o wiele nowszej książki o świadectwach ewolucji. Powiem nawet, że tamta książka jest o dużo bardziej przystępna w czytaniu: albo autor skierował ją celowo do czytelników-laików, albo te kilkanaście lat, które dzieli tę pozycję od Samolubnego genu, sprawiło, że Dawkins wyrobił swój własny, naukowopopularny język, dzięki któremu wszystko staje się łatwe do zrozumienia. Autor już w Samolubnym genie zaznaczył, że kieruje książkę do niespecjalistów, jednak według mnie różnica między stylem obu wspomnianych książek jest znacząca.
Cała teoria zawarta w książce opiera się na tym, że podstawową jednostką, której zależy na przetrwaniu, jest nie organizm, a pojedynczy gen (co nie stoi w opozycji do teorii Karola Darwina, a jest po prostu jej kontynuacją). W dodatku gen samolubny: bowiem wszystko, co robi, robi z myślą o przedłużeniu swojego własnego istnienia. A my to tylko maszyny, służące do osiągnięcia danego celu, choć nie zdajemy sobie z tego sprawy. Z racji wykształcenia Dawkins nie skupia się tu na samym jednak człowieku, a na zachowaniach innych gatunków zwierząt. Jest to interesująca perspektywa, pozwala bowiem czytelnikowi zdobyć ciekawe informacje ze świata przyrody: dotyczące termitów, kukułek, mszyc czy ptaków rajskich. Wszystko jednak oscyluje wokół biologii egoizmu i altruizmu. Skoro egoizm jest podstawową cechą genu (co przekłada się na zachowania osobnicze), to czy altruizm mógł w ogóle się wykształcić? Jeśli się wykształcił, to czy jest „prawdziwym” altruizmem, czy ukrywa za sobą egoistyczny cel? Dawkins zaznacza, że miłość powszechna i dobro gatunku jako całości są pojęciami, które po prostu nie mają ewolucyjnego sensu. Tym samym polemizuje z teoretykami doboru grupowego, którzy za podstawową „jednostkę przetrwania” uznawali dobro gatunku. Tutaj pewnie oburzą się osoby z ruchu pro-birth (celowo używam właśnie tego słowa, nie pro-life), gdyż Dawkins wali wprost: Ludzki płód, w którym ludzkich uczuć jest tyle, co u ameby, doznaje o wiele większej czci i ochrony prawnej niż dorosły szympans. (Dalej też oburzą się wierzący, gdyż Dawkins wskazuje, że religia to tylko wytwór kultury).
Dzięki tej książce dowiesz się (a raczej przypomnisz sobie – bo i na biologii w szkole o tym uczą), czym jest replikator biologiczny, z czego składa się cząsteczka DNA. Autor i tutaj wplata różne ciekawostki: na przykład, że nukleotyd G u człowieka jest identyczny z każdym G u ślimaka. Czy możliwe jest ustalenie miejsca „zakończenia” jednego genu w chromosomie? Czy możliwe jest przypadkowe łączenie się genów? Czym jest inwersja genu? Czym są geny letalne i semiletalne? Czy są jakieś cechy pozwalające stwierdzić, że dany gen jest „dobry” lub „zły”? Czy umieranie ze starości jest koniecznością czy może efektem ubocznym występowania genów letalnych o późnym działaniu? W jakim stopniu jesteśmy spokrewnieni ze swoim rodzeństwem, a w jakim z kuzynostwem? Skąd menopauza u kobiet? Na te i wiele innych pytań odpowiada Dawkins. Oczywiście wiele miejsca poświęca rozmnażaniu płciowemu, bo przecież to właśnie pozwala rozprzestrzeniać geny.
Pojawia się temat kłamstwa i oszustwa w świecie zwierząt (u nurzyków, kukułek i innych gatunków). Poznamy przykłady strategii ewolucyjnie stabilnych. Dowiemy się, dlaczego powstał tzw. altruizm krewniaczy, a także czy opieka rodzicielska występuje u każdego gatunku – a jeśli występuje, to dlaczego samica wkłada więcej wysiłku w opiekę niż samiec. To wszystko Dawkins szeroko opisuje w rozdziale poświęconym walce płci. Poznamy też konflikty interesów w obrębie rodzin: czy matka powinna traktować każde dziecko jednakowo? Obok walki płci pojawia się więc walka pokoleń. Uznając, że samolubny gen ma zawsze na uwadze jedynie własne przetrwanie, autor równocześnie odbiega od stwierdzenia, że oznacza to, iż nasze zachowanie determinowane jest przez geny. Jesteśmy gatunkiem, który świadomie może przeciwstawiać się uwarunkowanym zachowaniom (prztyczek w nos tym, którzy twierdzą, iż poligamia „wynika z genów”, bo mężczyźni „potrzebują” jak najszerzej rozprzestrzeniać swoje geny).
Mimo iż książkę tę czyta się trudniej niż nowsze Świadectwa ewolucji, to autor i tak zadbał o to, aby ograniczyć stosowanie terminologii naukowej. Oczywiście nie jest to całkowicie możliwe, dlatego tam, gdzie jest to konieczne, dodaje definicje, proste i zrozumiałe dla ogółu. Jest to duży plus tej książki.