Książka oparta na faktach. Opowiada o wydarzeniach, które dla niektórych skończyły się tragicznie, a które inni zapamiętali na zawsze. Jednym z uczestników był Jon Krakauer, który w książce chciał dać wyraz emocjom i odtworzyć te ciężkie chwile jak najdokładniej (na ile pozwoliła pamięć: trzeba mieć jednak na uwadze, że na dużych wysokościach umysł może pracować inaczej). Wszystko za Everest to zapis tragicznej wyprawy na ośmiotysięcznik zorganizowanej w maju 1996 roku.
Autor – dziennikarz – był komercyjnym uczestnikiem, który znalazł się w zespole kierowanym przez słynnego, doświadczonego przewodnika, Roba Halla. Krakauer zdobył szczyt. Dziewięć innych osób – w tym także Hall – zginęło podczas straszliwej burzy, która rozpętała się podczas schodzenia z Everestu. Książka została wydana rok po tragicznych wydarzeniach, a polską edycję (z 2015 roku) zawdzięczamy Wydawnictwu Czarne.
Everest – komercyjna góra
Szczyt o wysokości 8848 metrów to marzenie wielu wspinaczy. Próbowano go zdobyć w XIX wieku, ale dopiero w połowie XX wieku udało się tego dokonać. Po drodze życie straciło kilkaset osób. Już w 1996 roku spopularyzowały się wyprawy komercyjne. Doświadczeni wspinacze pracowali jako przewodnicy, którzy prowadzili na szczyt klientów mających wystarczająco pieniędzy, aby opłacić przygodę. A takich osób nie brakowało. W efekcie Everest stał się górą komercyjną. Przewodnicy do pomocy wynajmowali Szerpów – rodowitych mieszkańców obszaru Himalajów. To oni wykonywali brudną robotę – nosili ciężkie sprzęty, rozkładali obozy, a przy tym rzadko okazywali jakąkolwiek słabość. To cisi bohaterowie, o których praktycznie nigdy się nie wspomina, chociaż bez nich osiągnięcie szczytu nie byłoby możliwe. I im hołd oddaje Krakauer, doceniając ich wkład w wyprawę.
Szalone pragnienie
Zawsze, gdy słyszymy o tragicznej śmierci jakiegoś wspinacza, wiele osób zastanawia się, „co nim kierowało, że tak igrał z życiem”. Tymczasem sam Krakauer twierdzi, że takie szalone pragnienie wspinaczki, wywracanie własnej codzienności do góry nogami – towarzyszyło także mu jako młodemu dorosłemu. I dlatego właśnie skorzystał z okazji wzięcia udziału w wyprawie na Mount Everest, mimo że jego doświadczenie we wspinaczce na takie wysokości było nikłe, a wcześniej zginęło wielu, którzy byli i silniejsi, i bardziej doświadczeni niż on sam. Chłopięce marzenia jednak trudno zabić i pragnienie przygody bierze górę nad rozsądkiem. Takie uczucia towarzyszyły Krakauerowi przed wyprawą. W trakcie już okazało się, że to właściwie masochistyczne przedsięwzięcie. Szkoła wytrzymywania bólu.
Spór o tlen
Autor zwraca uwagę na to, jak zdradliwa może być pogoda – nikt z uczestników wyprawy w porę nie zauważył zbliżającej się burzy. Opisuje też, z jakimi dolegliwościami mogą zmagać się wspinacze. Wymienia tu między innymi hipotermię wysokościowy obrzęk mózgu czy obrzęk płuc – stanowiące poważne zagrożenie dla życia. Mimo tej świadomości wspinacze nie rezygnują ze swojego hobby. Krakauer opowiada też historię sporu o tlen i tutaj wspomina postać Reinholda Messnera, który specjalizował się we wspinaczce beztlenowej. (Jego książka Na koniec świata została przeze mnie zrecenzowana dwa lata temu).
Zdradliwy szczyt
Krakauer wskazuje, że właściwie seria pozornych małych rzeczy, niefortunnych drobnych zdarzeń na tak zdradliwej górze może doprowadzić do katastrofy. Tak też stało się w przypadku tej wyprawy. Autor opisuje uczucia, jakie towarzyszą przebywaniu na ogromnej wysokości – zaburzone reakcje organizmu, które w połączeniu z ogromnym zmęczeniem mogą doprowadzić do tragedii. Mówi o halucynacjach, problemach z prawidłowym odczuwaniem temperatury, kłopotach z oddychaniem. Zimno i zmęczenie – tylko to się czuje po zdobyciu szczytu, na którym spędza się mniej niż pięć minut. Satysfakcja przychodzi dopiero później.
Wszystko za Everest – nawet życie
Krakauer, aby jak najdokładniej odzwierciedlić wydarzenia, przeprowadził obszerne wywiady z tymi, którzy przeżyli. To, w połączeniu z jego własnymi spostrzeżeniami, dało całą historię, którą opisał w Wszystko za Everest.Choć niektórzy mogą twierdzić, że pisanie na świeżo sprawiło, że autor mógł za bardzo dać się ponieść – faktem jest, że dzięki temu relacja jest szczera i na każdej stronie czuć udrękę i bezsilność związaną z tym, że w tak straszliwych warunkach nie można pomóc towarzyszom wspinaczki.