O sztuce miłości

O sztuce miłości

Czy Erich Fromm wiedział, jak żyć? – śpiewał niegdyś Rojek. Ano nie wiedział (nikt nie wie!), ale starał się dowiedzieć. Czy mu wyszło? W jednej ze swoich książek ten niemiecki filozof, psycholog i psychoterapeuta próbował zgłębić istotę miłości. O sztuce miłości to krótkie dziełko, które powinien przeczytać każdy – kilka razy, na różnych etapach swojego życia. Za każdym razem znajdziemy tam bowiem coś innego. Książka budzi przemyślenia, jeżeli tylko wystarczająco wczytasz się w słowa. I otworzysz się na nie, ze świadomością, że twoja obecna wiedza na dany temat to jedynie fragment wiedzy, a nie obiektywna prawda. I twoja wiedza – wynika jedynie z twoich własnych doświadczeń. Pragniesz być kochany, ale czy umiesz kochać?

Miłość – i co dalej

Fromm zastanawia się nad tym, czym jest miłość – czy ona nam się przydarza, jest szczęśliwym trafem, czy może wymaga pracy, aby nie zniknęła? Wychodzi z założenia, że współcześni mu ludzie (książka wydana została w 1956 roku) dokładają wielu starań dla poszukiwania miłości, zdobycia tego wymarzonego/wymarzonej, a gdy już cel zostaje osiągnięty – zupełnie nie wiedzą, co zrobić dalej. Tak naprawdę dla osoby dojrzałej emocjonalnie wszystko, co pisze Fromm, jest dość oczywiste – jednak takich osób jest, według niego, niewiele, o czym świadczyć może fakt, iż diagnoza ówczesnego społeczeństwa jest zupełnie identyczna co obecnego, ponad pół wieku później. To dlatego książka Fromma jest nadal aktualna. A temat wciąż chwytliwy – bo przecież „nie ma chyba sprawy, którą byśmy podejmowali z takimi zawrotnymi nadziejami i tak pełni oczekiwania, która by jednak zawodziła z taką regularnością, jak miłość”.

Dlaczego poszukujemy miłości? Mamy świadomość swojej samotności i tego, że jesteśmy zupełnie bezbronni wobec życia samego w sobie (w końcu pewna jest jedynie śmierć). Czujemy bezsens istnienia, a to wywołuje cierpienie – dlatego marzymy, że znajdziemy ukojenie w towarzystwie bratniej duszy. Czasami ucieczka od cierpienia może przybierać inną postać – alkoholizmu, narkomanii czy dążeń do seksualnego orgazmu (najczęściej z przypadkowymi partnerami). Tymczasem po chwilowym momencie uniesienia znów pozostajemy samotni – może nawet bardziej niż przedtem. I znów pragniemy zjednoczenia z drugim człowiekiem.

Kochać życie w ogóle

O sztuce miłości

Fromm dzieli książkę na dwie części – pierwszą poświęca całkowicie teorii, drugą zaś – praktyce. Teoria nie dotyczy jednak jedynie miłości erotycznej, a wszystkich jej rodzajów – a więc także miłości braterskiej, macierzyńskiej oraz miłości do Boga. Jako dziecko poznajemy miłość matczyną i ojcowską. Ta pierwsza – wszystko wybaczy. Ta druga – wymaga. Dojrzały człowiek próbuje łączyć w sobie te dwie sprzeczności, co najczęściej objawia się jako walka serca z rozumem. A miłość do Boga? To znowu próba przezwyciężenia swojej samotności na świecie. Złudzenie, że jest ktoś, kto nam pomoże, kto nad nami czuwa. Człowiek prawdziwie religijny nie musi się modlić, wystarczy, że swoimi czynami pokazuje, że żyje zgodnie z boskimi zasadami – prawdy, miłości i sprawiedliwości.

Fromm wychodzi z założenia, że – aby kochać jedną osobę, musimy najpierw kochać życie w ogóle. Miłość, dobro – to powinno określać nasz stosunek do całego świata, nie tylko do jednego „obiektu”. Jeżeli uważasz, że kochasz jedną osobę, a nie ma w tobie zupełnie współczucia wobec reszty bliźnich – nie kochasz, a jesteś jedynie przywiązany. Aby kochać miłością erotyczną, musimy najpierw przejawiać miłość do wszystkich ludzi – miłość braterską.

Dawać siebie

O sztuce miłości

Współczesne społeczeństwo ma nastawienie komercyjne – i dotyczy to każdej dziedziny życia. Jednostka nie chce dawać dla samego aktu dawania, oczekuje wymiany. Tymczasem to umiejętność dawania bez oczekiwań stanowi, według Fromma, „najwyższy przejaw mocy” – bo „Ten, kto jedynie gromadzi, kto zamartwia się z powodu jakiejś straty, jest w sferze psychologicznej biednym, zubożałym człowiekiem, niezależnie od tego, ile posiada. Ktokolwiek potrafi dawać z siebie, jest bogaty.”. Miłość to dla Fromma działanie, które wymaga ukierunkowania przez człowieka, a działanie to musi być całkowicie dobrowolne. Kochać – znaczy dawać, nie biernie doznawać. Co możemy dać drugiemu człowiekowi? Swój czas, zainteresowanie, zrozumienie, możemy dzielić się wiedzą. Dajemy po prostu siebie. I to bezinteresownie. Miłość łączy w sobie troskę, poczucie odpowiedzialności i poznanie. Aby dawać, trzeba charakteryzować się produktywną postawą życiową. Wówczas nie będzie dotyczyć nas zależność, narcyzm, żądza gromadzenia dóbr. Zyskamy siłę i odwagę, aby polegać jedynie na sobie.

Miłość to też poszanowanie – czyli zdolność przyjmowania człowieka takim, jaki jest. Pragnienie, aby rozwijał się, dojrzewał, zdobywał nowe umiejętności, w swoim własnym rytmie. Nie do spełnienia moich oczekiwań, a dla samego dobra tej osoby. Wiele osób obawia się odpowiedzialności, ponieważ traktuje ją jako coś narzuconego z zewnątrz, a przecież powinien to być akt całkowicie dobrowolny – sami decydujemy, czy jesteśmy gotowi do tego, aby zaspokajać wyrażone i niewyrażone potrzeby drugiej osoby.

Pielęgnować

O sztuce miłości

Fromm poleca też, aby nie mylić gwałtownego „zakochania się” z miłością, która jest aktem woli. Poświęcamy czas na poszukiwanie obiektu miłości, gdyż myślimy, że samo kochanie to już rzecz całkowicie prosta i będzie działo się samo. Rozczarowanie pojawia się, gdy pierwsza fascynacja mija. Wówczas może powstać prawdziwa miłość, która jest decyzją i obietnicą. Ale nie zawsze jest możliwa – bo każdy z nas jest inny, różnimy się między sobą w wielu aspektach, dlatego prawdziwa więź może wytworzyć się tylko między pewnymi ludźmi, nie między wszystkimi. Od nas jedynie zależy, czy będziemy ją dalej pielęgnować. Według Fromma istota miłości jest nierozerwalnie związana z pracą – bo „kocha się to, dla czego się pracuje, i pracuje się dla tego, co się kocha”. W miłości nie powinniśmy bać się też konfliktów. Trzeba jednak zauważyć, że zazwyczaj konflikty są jedynie powierzchowne i tylko przykrywają te prawdziwe, które można przeżyć jedynie w głębi siebie i które nigdy nie będą destrukcyjne, a doprowadzą do rozwoju osobowości. Tylko wtedy, gdy z drugą osobą będziemy komunikować się z głębi własnej istoty, będziemy mogli naprawdę kochać. Przeżywając z głębi, będziemy mogli odczuć i harmonię, i konflikty, i radość, i smutki. A wszystko sprowadza się do tego, że dwoje ludzi „mocniej czuje się jednością, będąc razem niż osobno”.

Freud, seks, egoizm i hedonizm

Fromm polemizuje też z Freudem, zarzucając mu, że nie rozumiał płci w sposób głęboki, a wszystko sprowadzał do relacji seksualnej. Według Austriaka, pełne zaspokajanie instynktownych pragnień może doprowadzić do psychicznego zdrowia i szczęścia. Według Fromma – nieograniczone niczym pożycie seksualne nie tylko nie prowadzi do szczęścia, ale do jeszcze większego poczucia osamotnienia, niepokoju czy depresji. Wskazuje też na złe rodzaje miłości – miłość neurotyczną, kiedy dorosły człowiek potrzebuje niczym nieuwarunkowanej miłości (jaką mogła dać jedynie matka), a celem jest nie kochać, a być kochanym. Błędem jest też życie w przeszłości lub w przyszłości, a nie w tu i teraz.

O sztuce miłości

Fromm zastanawia się również nad tym, czym jest miłość własna, a czym egoizm (choć często te dwa pojęcia traktuje się jak synonimy). Oczywistym jest, że aby być zdolnym do miłości, trzeba kochać siebie samego. Kim jest egoista? Osobą, która nienawidzi siebie – jest pusty i sfrustrowany wewnątrz siebie i próbuje to sobie skompensować. Osoba, która kocha siebie naprawdę, może dopiero kochać innych. Tu pojawia się problem miłości matczynej – Fromm stawia tezę, że zarówno matka egoistka, jak i „nieegoistyczna” robi swoim dzieciom problem… przez który nie nauczą się, czym właściwie jest miłość.

Filozof nawiązuje też do hedonizmu – sprowadzania szczęścia do zabawiania się i sprawiania sobie przyjemności. To zła droga – bo zawsze czegoś oczekujemy. A w ten sposób zawsze, prędzej czy później, zawiedziemy się. Co zatem robić?

Najpierw pracuj nad sobą

O sztuce miłości

I tu zaczyna się część praktyczna książki, która prowadza się do jednego – aby móc rozwijać sztukę miłości, należy wypracować najpierw dyscyplinę własną. Robić robotę niezależnie od nastroju: tylko w ten sposób można stać się mistrzem w danej dziedzinie. Wstawać regularnie o tej samej porze, mieć czas na rozmyślanie, czytanie, słuchanie muzyki, spacer. Unikać rozrywek błahych. Oczywiście to możliwe będzie jedynie wówczas, kiedy zasady pochodzą z naszego wnętrza, a nie są narzucane przez otoczenie. W pewnym momencie okaże się, że to brak dyscypliny przynosi nieprzyjemny stan ducha. Po przezwyciężeniu pewnych oporów, nowe wyrobione nawyki są dla naszej psyche i ciała – po prostu dobre. Fromm poleca też unikanie złego towarzystwa, banalnej rozmowy (jak w buddyzmie – jest to po prostu zły pokarm dla duszy), ludzi, którzy „wypowiadają wyświechtane frazesy zamiast myśleć”. Proponuje też naukę prawdziwego słuchania. Nie tylko innych, ale samego siebie – aby zrozumieć swoje własne nastroje i emocje.

O sztuce miłości

Zwraca uwagę także na to, że współczesny człowiek nie potrafi przebywać sam ze sobą. Siedzieć spokojnie w milczeniu i nic nie robić? Wyjść na spacer samemu – dla wielu ludzi jest to niemożliwe. Dopiero gdy potrafimy przebywać samotnie – możemy nauczyć się kochać. Dlaczego? Ponieważ potrafimy już stać na własnych nogach. Kochamy dla samego kochania, a nie dla korzyści, nie z powodu przywiązania.

Takie praktykowanie miłości wymaga wiary – wynikającej z własnej obserwacji i myślenia, nawet jeśli ogół uważa inaczej. Miłość wymaga wiary w drugiego człowieka – pewności co do jego osobowości i jego miłości do nas. Wymaga też wiary w samego siebie – bo tylko wówczas możemy dochować wierności innym. I wiary we własną miłość do kogoś – że nie przeminie, jeśli będziemy ją pielęgnować. To brzmi pięknie, ale za tym kryje się gotowość zaznania bólu, rozczarowania, odwagi, gotowość podejmowania ryzyka. „Kto domaga się bezpieczeństwa i pewności jako najważniejszych warunków życia, nie może posiadać wiary” (Fromm 1:0 ja, auć).

Wszelkie porażki powinniśmy traktować jako próbę sił (my kontra rzeczywistość) – które nie są żadną karą, a wzmacniają nas. Aby mieć takie nastawienie, musimy posiadać odwagę, by brać życie, jakim jest.

L’amour est l’enfant de la liberte