Mamo, to moje życie – Henry Cloud, John Townsend

książka mamo to moje życie

Kolejna książka mówiąca o tym, jaki wpływ ma dzieciństwo na nasze dorosłe życie (oczywiście to dzieciństwo czy bycie DDA/DDD nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla krzywdzenia innych, zawsze trzeba brać odpowiedzialność za własne czyny). Tym razem autorzy przyglądają się konkretnie relacji z matką. Książka Mamo to moje życie autorstwa Henry’ego Clouda oraz Johna Townsenda ukazuje, że sposób matkowania dziecku ma wpływ na to, jak będzie wyglądać życie tego dziecka już jako osoby dorosłej. Aby było prościej, wyróżniają sześć typów mam, które dzięki charakterystycznym nazwom łatwo będzie zapamiętać.

Mama master card – powinni tego zabronić

książka mamo to moje życie

Książka Mamo to moje życie opisuje więc typy, takie jak: mama manekin, mama porcelanowa figurka, mama kontroler, mama puchar zwycięstwa, mama zawsze szef i mama master card. Kolejne rozdziały autorzy poświęcają konkretnemu typowi mamy. Wskazują na problem, jaki dany sposób matkowania wywołuje, oraz na potrzeby dziecka, które nie zostały zaspokojone. A co za tym idzie, wskazują, jak te potrzeby ujawniają się już w dorosłym życiu. Na szczęście – według Henry’ego Clouda i Johnego Townsenda te rany da się zabliźnić. Choć wymaga to dużego samozaparcia i zdolności przebaczania.

Krzywdy wewnętrznego dziecka

Dzieckiem zostajemy tak naprawdę przez całe życie. Mimo że cyferki się zmieniają i nagle budzimy się, nie mając 18 lat, a 28, nadal tak samo przeżywamy pewne uczucia. To złość, strach, poczucie winy, uczucie zranienia – których doświadczyliśmy w dzieciństwie i teraz „przekładamy je” na inne relacje. Nasze wewnętrzne dziecko chce zaspokoić te potrzeby, które zignorowane zostały w dzieciństwie, za pośrednictwem innych już osób niż rodzice. A że to właściwie niemożliwe – uczucia krzywdy odtwarzamy przez dalsze dorosłe życie, chyba że zdecydujemy się na naprawę stosunków z matką, co według autorów jest istotną częścią procesu uzdrawiania. Konieczne do tego jest jednak spojrzenie z dystansu – dlatego to takie trudne.

Przeniesienie i przebaczenie

książka mamo to moje życie

Książka Mamo to moje życie zwraca uwagę na znane w psychologii „przeniesienie”. W tym przypadku chodzi dokładnie o skłonność do przenoszenia uczuć wobec matki na osobę, z którą aktualnie mamy najważniejszą więź (a więc najczęściej na partnerkę). Jeśli matka w dzieciństwie w jakiś sposób nas zraniła, nie spełniła potrzeb – będziemy spodziewać się, że inna relacja także wywoła takie same uczucia. Wydaje się, że najlepiej taką relację zawczasu sabotować aby nie dopuścić do kolejnych ran. Ratunek? Przebaczenie. Jedno, niby proste słowo – ale „zrealizowanie” jest wyjątkowo trudne. Wymaga dystansu. Uczciwości. Warunków do zmierzenia się z czymś trudnym, bolesnym. A najtrudniejsze jest to, że właściwie nie da się wytłumaczyć, „jak” przebaczyć. Każdy musi sam do tego dojść. Każdy musi sam spojrzeć prawdzie w oczy i poddać się uczuciom, jakie to spojrzenie wywoła.

Skrzywdzeni – i co z tego wynika…

Krzywdy najczęściej wynikają z emocjonalnej niedostępności matki. Przez to dziecko nie uczy się nawiązywania bliskich więzi i prawdziwego otwarcia się na innych. Zamiast ufności w dorosłym życiu – czuje pustkę, wewnętrzne osamotnienie, strach przed zaufaniem. Każda matka powinna zaspokoić pięć podstawowych potrzeb dziecka: bezpieczeństwo, karmienie i utulenie, zaufanie, przywiązanie i zaproszenie do miłości. Gdy czegoś brakuje – kaplica. Będzie ciężko. Będą powierzchowne relacje, brak porozumienia na głębszym poziomie, budowanie dystansu i bariery emocjonalnej.

Sam siebie wychowaj

Książka Mamo to moje życie opisuje takie mechanizmy obronne, jak pomniejszanie (aby zagłuszyć jakąś potrzebę, pomniejszamy jej wartość lub wartość danej osoby, która mogłaby ją zaspokoić), złudzenie wszechmocy (skupienie się na własnej niezależności, aby uniknąć więzi z innymi) oraz ucieczkę (to u mnie…). Duży plus, gdy już dostrzegamy u siebie takie schematy. To pomoże w ustanowieniu granic nie tylko w aktualnej relacji z matką, ale i w relacjach z innymi, ważnymi ludźmi. Ważne, by mieć bliskich, wspierających ludzi wokół, którzy nie będą naciskać, a dadzą czas, aby „samemu się wychować”. Aby wiedzieć, kim jesteśmy, musimy wiedzieć, kim nie jesteśmy – nauczyć się mówić „nie”. Tylko poszukując własnej tożsamości, tak szczerze i naprawdę, uda nam się pozbyć się mentalności ofiary, stylu „zawsze gorszy” lub „zawsze lepszy” czy grania roli dziecka. Każdy człowiek potrzebuje bowiem z jednej strony bezpieczeństwa – z drugiej wyzwania.

Wszystko, czego potrzebujesz – jest w Tobie

Według autorów wiele emocji – na przykład złość – tak naprawdę sprowadza się do jednego komunikatu: „nie opuszczaj mnie”. Prowokacja konfliktu to próba uzyskania czegoś, zaspokojenia jakiejś potrzeby. To głód miłości. Uczucia, których doznajemy, nie przychodzą od kogoś z zewnątrz (choć tak nam się zwykle wydaje). To zawsze mamy już „w środku”.

Nawet jeśli uważamy, że jesteśmy „zdrowi” psychicznie – i tak kierujemy się wewnętrznymi schematami. Co ważne więc – możemy modyfikować je w taki sposób, aby jak najlepiej nam służyły. Możemy otworzyć się na to, co naprawdę ważne: na szczerość, wrażliwość, ufność, akceptację, odpowiedzialność. Gdy wypełnia nas ufność i wdzięczność – tak też będziemy postrzegać zewnętrzny świat. Gdy czujemy tylko niepokój i wciąż odtwarzamy niezaspokojone potrzeby z dzieciństwa – niczego dobrego w świecie nie znajdziemy. Ważne, by przyznać się przed samym sobą, że potrzebujemy innych ludzi. Potrzebujemy wsparcia i akceptacji. Nie musimy być niezależni, nie musimy przeżywać wszystkiego wewnątrz siebie, nie dzieląc się tym z innymi. Wsparcie jest bardzo ważne.

Nie ma wyjątków od reguły dawania sobie rady w każdej sytuacji