Ciszej, proszę. Siła introwersji w świecie, który nie może przestać gadać

O dwóch typach osobowości – introwersji i ekstrawersji – słyszał każdy. Jung w swojej książce Typy psychologiczne zawarł obszerne opisy, stawiając naprzeciwko siebie ludzi charakterystycznych dla danej grupy. Zarówno o introwertykach, jak i ekstrawertykach, powiedział wiele dobrego, ale wymienił też ich słabe strony. Nie było tu jednak miejsca na ocenianie, która z grup jest lepsza. Mimo że od śmierci Junga minęło już prawie 60 lat, w tej kwestii niewiele się zmieniło – choć badania psychologiczne przynoszą nam nowe spojrzenie na wiele spraw, pojawiają się nowe teorie osobowości, nadal nie wymyślono spójnej koncepcji, która byłaby w stanie zastąpić intro- i ekstrawersję (próbowano mówić jeszcze o ambiwertykach, ale czy to ma sens? Wątpliwym jest, aby dany człowiek posiadał równą ilość cech intro- oraz ekstra- (a to jest wyznacznikiem bycia ambiwertykiem), czysty typ osobowości przecież nie istnieje i to w swojej teorii zakładał Jung).

Problem introwersji obecnie porusza Susan Cain w książce, “która podbija ludzkie serca już w trzydziestu krajach”. To Ciszej, proszę. Siła introwersji w świecie, który nie może przestać gadać. Na ponad 390 stronach autorka próbuje nam pokazać, jak wyglądała jej droga do odkrycia, czym jest introwersja naprawdę, w rzeczywistym świecie, nie zaś tylko na papierze w wynikach badań prowadzonych przez psychologów. Cain wychodzi od historii ideału osobowości. Nie będzie dla nikogo niespodzianką, że obecnie najbardziej cenione są osoby, które potrafią dobrze się zaprezentować i dobrze czują się w towarzystwie. Czy tak było zawsze? Autorka porównuje dawne czasy ze współczesnością, a także wymienia sukcesy znanych nam introwertyków. To między innymi Steve Wozniak (współtwórca Apple), Izaak Newton czy Albert Einstein. Tym samym próbuje pokazać, że sukces wcale nie musi zaliczyć od siły przebicia, rozmowności czy posiadania wielu przyjaciół. Wskazuje na korzyści, które może zyskać każda firma dzięki współpracy z introwertykami, jednocześnie negując “ekstra” techniki pracy, takie jak New Groupthinking (syndrom grupowego myślenia) czy burzę mózgów, które – mimo popularności – wcale nie zwiększają wydajności pracowników.

Choć Susan Cain z pewnością tego nie chciała, w niektórych momentach z jej tekstu przebija wyższość – omawia zalety introwertyków, a tym samym, poprzez porównanie, krytykuje drugą grupę w ten sposób, że zaczyna ona sprawiać wrażenie mało inteligentnej – grupę osób, której zależy jedynie na głupich rozmowach i zabawie. Na pewno nie był to efekt zamierzony przez autorkę – jako cel książki wymienia ona wskazanie siły introwersji, a trudno to zrobić inaczej niż opowiadając, w czym introwersja jest lepsza od ekstrawersji. Wydaje się jednak, że introwertycy o wysokim ego mogą stać się przez tę lekturę jeszcze bardziej zadufani w sobie – a takie osoby, zarówno intro-, jak i ekstra-, są nie do zniesienia.

Poszukiwanie prawdy o introwertykach Susan Cain zaczyna od spotkania z Jerome Kaganem, współtwórcą psychologii rozwojowej, który przyczynił się do wskazania, że rozpoznane przez Junga typy osobowości są uwarunkowane fizjologicznie i prawdopodobnie dziedziczone genetycznie. Autorka pojawia się też na wystąpieniu Tony’ego Robbinsa, amerykańskiego doradcy życiowego, który uczy tłumy, jak stać się pewnym siebie (czy jest to szczere, czy może wykorzystuje on tanie sztuczki marketingu i podświadomego przekazu, aby jak najlepiej sprzedać siebie?). W swojej podróży Cain zahacza także o amerykański uniwersytet, jak i o szkołę, w której mniejszość azjatycka jest większością – co pozwala poznać nam różne ideały kulturowe. Dowiadujemy się też, czym jest nadmierna wrażliwość – i tu na pewno większość osób, które zdecydowały się sięgnąć po tę książkę, zobaczy obraz siebie. Wprawdzie tutaj nie poznajemy wszystkich 27 cech high sensitivity, które w swoich badaniach wyróżniła Elaine Aron, jednak Cain wymienia nam 13 najważniejszych z nich (ja znalazłam u siebie 11 z nich, a Wy?). Pojawiają się też wskazówki, jak wychowywać introwertyczne dzieci, aby od najmłodszych lat pomóc im się jak najlepiej odnaleźć w świecie.

Najciekawszy wydaje się jednak fragment polemizujący z tym, że każdy z nas może dzięki pracy nad sobą zmienić swoją osobowość (według najnowszych badań, nie rodzimy się ze stałą osobowością, a możemy ją kształtować przez cały czas swojego życia). Według Cain, owszem, każdy człowiek może na przykład pozbyć się nieśmiałości, tj. przystosować się do życia w inny sposób, ale cecha ta pozostaje wewnątrz nas i ujawnia się poprzez przekaz behawioralny (podświadomy język ciała). Mimo tego wiele osób dobrze radzi sobie w świecie ekstrawertyków – w danej, wymagającej tego sytuacji, zakładają odpowiednią maskę. Czy to dobre podejście, czy fałsz i oszukiwanie samego siebie? To autorka pozostawia do indywidualnej oceny każdego czytelnika. Co jednak radzi? Tworzenie dla siebie sweet spotów (czyli miejsc największego zadowolenia) – dla mnie jest to czytanie książki na leżaku na działce, ustawionym w najspokojniejszym miejscu, dokąd nie docierają hałasy i rozmowy innych osób :-). W takich niszach regeneracyjnych powinniśmy starać się przebywać jak najczęściej, aby zapewnić sobie dobre samopoczucie i szczęście. Dotyczy to zarówno intro-, jak i ekstrawertyków, bo przecież także im zdarza się znaleźć w “nieprzyjemnym” środowisku.

Nie potrafię dobrze ocenić tej książki. Z jednej strony podczas czytania mogłam bez obaw powiedzieć “o, to o mnie”, z drugiej zaś – przeciwko lekturze buntowała się właśnie ta opisywana high sensitivity z przynależnym sobie wysokim poczuciem sprawiedliwości, która nie mogła przejść obojętnie obok tego, że ekstra- zostali tutaj – na tle introwertyków – przedstawieni negatywnie. Jednak po wcześniejszym zapoznaniu się z książką Junga, w której komentował on definicje i opisy osobowości introwertycznej oraz ekstrawertycznej, stworzone przez różnych ich przedstawicieli, nie dziwi to, że ciężko jest, przynależąc do danej grupy, pisać o niej lub o grupie “konkurencyjnej” w sposób całkowicie obiektywny. I Susan Cain to się nie udało, mimo tego książka nie zasługuje na baty, a jednak na pochwały,  ze względu na rzetelne i wciągające opisanie drogi, którą odbyła Cain w poszukiwaniu siły introwersji.