Odwyk

Kolejny raz na tapet wjeżdża kryminał od wydawnictwa Initium. Tak jak wcześniej uważałam kryminały za tanią rozrywkę, za brak wyzwania czytelniczego ze względu na powielanie schematów przez autorów, tak nagle okazało się, że można wydać kryminał, który zrobi dobre wrażenie nawet na takim wybrednym, przyzwyczajonym do klasycznej literatury czytelniku jak ja. Odwyk Adama Widerskiego wciąga niesamowicie – jeśli nastawiasz się na to, że będziesz czytać codziennie spokojnie po kilkanaście stron, zapomnij: nie można się oderwać do tego stopnia, że liczącą nieco ponad 630 stron powieść połkniesz w dwa dni, zatem to idealna propozycja na weekend.

Brudna Łódź

Łódź. Miasto, które przeciętnej osobie kojarzy się z fabrykami i rozwiniętym przemysłem, z Widzewem i kibolami. Tutaj pokazane od zupełnie innej strony – od strony ludzi, którzy zmagają się z uzależnieniami, od tych, którym znowu w życiu nie wyszło, po tych, którym się w końcu udało. Widerski nie skupia się tylko na akcji, ale też na zwykłym, psychologicznie brudnym świecie, w którym dzieci cierpią za przewiny rodziców, w którym słabsi nie mogą się bronić, w którym jest alkohol, molestowanie seksualne, narkotyki, przemoc. Z ciemnością tego świata kontrastuje miłość, poszukiwanie prawdy, ambicja i działanie. Co zwycięży?

Idée fixe

Widerski wprowadza rozbudowanych psychologicznie bohaterów – to nie są papierowe kukiełki, które działają wedle schematu, a ludzie z krwi i kości, zmagający się z demonami własnej przeszłości, która czasami sprawia, że teraźniejszość nie wygląda tak jak by się chciało… Ludzie, którzy popełniają błędy niechcący, jak też ci, którzy skupieni są na własnej idée fixe – obsesyjnej próbie zdobycia miłości czy też równie obsesyjnym pragnieniu zemsty. Odwyk to książka, która pokazuje ból. Z różnej strony. Pokazuje czyny, które możemy, a nawet musimy potępiać, ale które jednak mają swoje psychologiczne uzasadnienie. I to właśnie sprawia, że nic nie jest tu proste, że nie jest to kryminał, w którym chodzi tylko o akcję. To kryminał, w którym widzimy życie, nie to kolorowe z okładek czasopism czy blogów influencerów, a to, o którym często się milczy.

Mały niedosyt

Dobrze przedstawiona intryga, rozbijająca się na różne wątki, sprawia, że kartka po kartce nieustannie jesteśmy ciekawi, co będzie dalej. Cały czas okazuje się, że morderca jest o krok przed policją i przed nami. Do ostatniej strony go tropimy i do samego końca to on ma przewagę, mimo że wielokrotnie wydaje się, że to już. W końcu go poznajemy i na tym książka mogłaby się skończyć, ale mamy jeszcze epilog… Epilog wprowadzający parę niedomówień sprawia, że czytelnicy, którzy zdążyli się przyzwyczaić do głównych bohaterów i polubić ich, zamykają książkę z niedosytem, z myślą „ja chcę jeszcze parę stron!”. Autor w posłowiu retorycznie pyta: „Czy można zostawić niedokończone wątki, aby czytelnicy sami stworzyli zakończenie?”. Wiemy już, że można. Być może to dobre podwaliny pod kolejną część?

To debiutancka powieść Adama Widerskiego, trzymam więc kciuki na to, aby autor nie popadł w schematy i aby następne jego książki zaskoczyły mnie pozytywnie tak bardzo jak Odwyk.

Fragment powieści możesz przeczytać tutaj.