Recenzja: Kuba. Autobiografia – Jakub Błaszczykowski

Kuba Błaszczykowski

Nie interesuję się piłką nożną, nie znam nazwisk wszystkich piłkarzy z reprezentacji narodowej, jedynie pojedyncze. Nie śledzę meczów, choć zdarza się, że udzieli mi się nastrój wielkich rozgrywek typu Euro czy Mundial, wynika to jednak z patriotycznego serca niźli z pasji do tego sportu. Mało tego – gdy ktoś poleca mi książkę związaną z piłką, nie przeganiam go z miotłą. Te parę informacji, jakie miałam wcześniej o piłkarzu, który jest bohaterem owej książki, wystarcza, aby pozycja ta znalazła się na moim czytniku… i została przeczytana w dwa dni. I mogę śmiało polecić tę książkę każdemu – Kuba to bowiem opowieść o tym, że za wartościowymi ludźmi często stoją tragedie. Że to właśnie te tragedie hartują ducha. Że widzimy sukces, a nie widzimy poprzedzających go łez.

Kuba Błaszczykowski

I dlatego nie musisz interesować się piłką nożną – podobnie jak ja – aby przeczytać tę książkę i wynieść z niej lekcję dla siebie. To pozycja dla każdego, kto ceni sobie wartościowych ludzi i chce poznać ich bliżej. Tutaj poznajemy, jak pewnie łatwo się domyślić po tytule, Kubę Błaszczykowskiego, wówczas trzydziestoletniego (dziś trzydziestoczteroletniego – książka została wydana w 2015 roku) piłkarza, z którym wielokrotne rozmowy przeprowadziła Małgorzata Domagalik, dziennikarka i publicystka. Autorka, aby lepiej poznać swojego bohatera, rozmawiała także z jego najbliższymi – z rodziną, przyjaciółmi, ale także z trenerami i kolegami z boiska. Nie ma więc w tej książce stylizacji językowej, nie ma prób zbudowania pomnika – jest szczerość (także językowa), która nie stworzyła legendy, a przedstawiła człowieka z krwi i kości: z jego bólem, cierpieniem, lękami i łzami, z jego samozaparciem, ambicją, ale też z przywarami, od których nawet najlepsi nie mogą się odżegnać.

Kuba Błaszczykowski

Sam Kuba oznajmia, że zgodził się na książkę, gdyż „[jego] historia może komuś pomóc i dodać wiary w siebie”. Nawet jeśli teraz wydaje Ci się, że osiągasz osobiste dno, że nie zdołasz się podnieść po ciężkich wydarzeniach – zaraz dowiesz się, że „nie wiesz, jak silny jesteś do momentu, gdy bycie silnym staje się twoim jedynym wyborem”. To właśnie pokazuje nam polski piłkarz, który w wieku 11 lat był świadkiem zabójstwa mamy, dokonanego przez jego ojca. Lęk przed śmiercią wielu z nas zaczyna towarzyszyć dopiero w dorosłym życiu – wcześniej wydaje nam się, że jesteśmy nieśmiertelni, że mama i tata „będą zawsze”, i że życie po prostu trwa. W pewnym momencie dopiero pojawiają się egzystencjalne lęki, uświadamiamy sobie własną – i najbliższych – kruchość, z którą naprawdę ciężko jest się pogodzić. Bo kochamy. A co, gdy to wszystko dosięga dziecko, które było zupełnie nieprzygotowane na takie wydarzenia? Co gdy poczucie bezpieczeństwa runęło z dnia na dzień, a jedyne, co potem czujesz, po początkowym niedowierzaniu, to tylko ból? Co gdy czas płynie, a to nadal jest bolesne? „Nie tyle fotografie, ale właśnie zapachy, odgłosy, dźwięki, muzyka, której mama słuchała” Dzięki tej książce stajemy twarzą w twarz z mężczyzną, który odważył się pokazać światu, co przeżył, i co sprawiło, że jest kim jest. Jako trzydziestolatek nie zwraca już uwagi na to, że ludzie mogą różnie podchodzić do jego spojrzeń w niebo po każdym strzelonym golu czy do modlitw o to, aby „mieć wokół siebie ludzi, których ona [mama] mi zsyła”.

Kuba Błaszczykowski

Choć wydawać by się mogło, że nicią spajającą całą książkę jest właśnie ta osobista tragedia Kuby, to przeprowadzone rozmowy dotyczą też innych rzeczy. Poznajemy jego przygody z czasów, gdy dzieciństwo jeszcze było beztroskie. Przechodzimy wraz z nim przez okres buntu, który dotyka przecież niemal każdego nastolatka. Obserwujemy jego problemy z nauką. Patrzymy na początki piłkarskiej kariery, na zadziwiający transfer do Wisły Kraków – transfer młokosa, którego nikt jeszcze wtedy nie znał, i który musiał właśnie jedynie umiejętnościami udowadniać swoją wartość. Widzimy człowieka silnego, który jednak głęboko w środku kryje swoją wrażliwość – ta uwidacznia się w momentach takich jak wspieranie innych, słabszych, którzy cierpią. Czy też w fakcie, że do dziś dnia piłkarz nie zapomniał, skąd pochodzi – nie zapomniał o starych przyjaciołach, o rodzinie: o babci, która mimo ciężkich czasów starała się zaspokoić nie tylko potrzeby bytowe małego wtedy chłopca, ale przede wszystkim zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa.

Kuba Błaszczykowski

Zapracował na swój sukces, bo ambicja nigdy nie pozwalała mu być słabszym. Porażki nie były przeciwko niemu – napędzały go do dalszej walki (sam mówił, że każda porażka jest nawozem sukcesu). Zwycięstwa to bowiem nie jakieś tam „udało się”, tylko ciężka praca, wyrzeczenia, talent. I „jak traktujesz coś jako pasję, to nie ma mowy, że ci się to znudzi”. Aby coś osiągnąć, należy zawrzeć umowę… nie z kimś ze świata zewnętrznego, a ze sobą samym – w dodatku umowę na czas nieograniczony: że będziesz zawsze dawał z siebie jak najwięcej: „Zabierasz się do pracy, by ten słabszy moment nigdy nie przyszedł”. Dlatego właśnie polecam tę książkę każdemu – aby zobaczyć, że ten, kto dziś jest wybitny w swojej dziedzinie, nie dostał tej sławy znikąd.

[…] tak mówi i jak mantrę powtarza, że porażki są po to, żeby sobie samemu udowodnić, jakim się jest człowiekiem. Inni do tego nie są mu potrzebni.