Beksińscy. Portret podwójny

Beksińscy. Portret podwójnyArtysta. Podziwiamy jego twórczość, poznajemy beznamiętne fakty biograficzne, z których wyłania się papierowy człowiek. Nie łączymy tego z emocjami – związanymi z odczuwaniem sytuacji międzyludzkich, z relacjami rodzinnymi, przyjacielskimi i miłosnymi. Malarz, pisarz, to przede wszystkim twórca i to zdaje się być najważniejsze. Był więc sobie taki Zdzisław Beksiński. Malował jakieś potworki, strachy, dziwactwa – to fascynowało. Jego dzieła stały się popularne, wystawy odwiedzały tłumy. Na pytanie, kto to właściwie ten Beksiński, odpowiadać by można no ten taki dziwny malarz. I wszystko.

A to przecież nietuzinkowa osobowość z szeregiem wad. To przecież człowiek, który wcale dobrze nie radził sobie w relacjach z innymi. To ojciec, który przez całe życie nie potrafił ułożyć kontaktów z synem. Nie potrafił kochać. Czy może robił to w swój specyficzny sposób? To próbuje wyjaśnić Magdalena Grzebałkowska w książce „Beksińscy. Portret podwójny”. To biografia rodzinna, różna od innych pozycji z tego gatunku – autorka nie zasypuje nas suchymi faktami, a przedstawia dokument pełen skrajnych emocji.


Przenosimy się do Sanoka, potem do PRL-owskiej Warszawy. Tło historyczne jest przedstawione z taką mocą, że nie skłamałby ten, który uznałby „Portret podwójny” za wehikuł czasu. Choć to rzeczywistość PRL-u, jej szarość ukazana została w wielu odcieniach. Na kilkuset kartach książki cofamy się do czasów, w których zdobycie pewnych dóbr graniczyło z cudem. Magnetofon? Da się załatwić z zagranicy za dwa obrazy. Farby do malowania kolejnych dzieł? Trzeba sprowadzić z innego miasta. Obserwujemy też rozwój mediów – pierwsze audycje muzyczne, pierwsze tłumaczenia filmów z angielskiego na polski. W tej atmosferze, jak mała plamka na mapie, Beksińscy. Ojciec, syn.

Matka i żona – czy tylko służąca?

I Zofia, matka, która dla szczęścia rodziny poświęciła wszystko. Czy aby na pewno szczęśliwa? Kocha całą sobą, chociaż mężczyźni jej serca tego nie doceniają. Dopiero po jej śmierci zobaczą, że życie potrafi być samotne i puste. Niektórzy z czytelników spojrzą na postać Zosi z sympatią, podziwiając jej poświęcenie. Inni zaś wiedzą, że nic nie jest tylko czarne lub tylko białe. Zofia współtworzyła skomplikowaną relację rodzinną. Dwudziestokilkuletniego syna traktowała jak ośmioletnie dziecko. Kilkudziesięcioletniego męża – jak dziecko nieco starsze. Czy na takiej kanwie można stworzyć zdrową rodzinę? Nadopiekuńcza, pobłażliwa matka i żona. Introwertyczny, a przy tym agresywny syn. I mąż z manią egocentryczną. To Beksińscy. Zosia jednak jest tutaj postacią na uboczu – autorka książki głos oddaje przede wszystkim Zdzisławowi i Tomkowi.

Z reporterską dokładnością

Obsesje, natręctwa, fobie. On nie zniesie uścisku dłoni z obcą osobą. Unika kontaktu fizycznego. Przytulenie własnego syna? Coś takiego się nie zdarzyło. Zimny. Zdystansowany. Żyjący w swoim świecie, choć wiodący z pozoru zwyczajne życie. Emocje ukazywał dopiero na obrazach. To w nich wykuwał wszystkie swoje lęki, jak i pragnienia. Postać Mistrza (jak wielu go nazywało) jest wykreowana z dokładnością – autorka korzystała z szeregu źródeł: z listów, dzienników pisanych, fonicznych oraz z filmów, nagrywanych przez samego Beksińskiego przez długi okres życia rodziny. Grzebałkowska dotarła do osób blisko związanych z rodziną. Przeprowadziła wywiady między innymi z Piotrem Dmochowskim, Wiesławem Banachem, Ewą Kiktą oraz Anją Orthodox. Bez oceny. Skrupulatnie, rzetelnie i obiektywnie. Dzięki solidnej reporterskiej pracy powstała głęboka saga rodzinna o złożonych relacjach, którym towarzyszy mnóstwo emocji. Narracja jest tak płynna, że biografię czyta się jak powieść.

Beksińscy – naprawdę

Nie ma pobłażliwości dla Beksińskich – Grzebałkowska niczego nie przemilcza, pokazując Zdzisława nie tylko jako świetnego artystę, ale także jako ojca z konieczności. Upartego i trudnego człowieka, zaborczego i egoistycznego męża. Jako osobę z nerwicą natręctw, która nie wyjeżdżała na wakacje z obawy przed rozstrojem żołądka. Grzebałkowska przedstawiła artystę w pełnym świetle. Dokładnie i obiektywnie. Podobnie jest z postacią syna – Tomek Beksiński denerwuje czytelnika, wzbudza pobłażliwość, czasem sympatię podszytą litością. Młody mężczyzna poszukujący swojego miejsca na świecie, rezygnował z tych starań pięć razy. Tyle podjął prób samobójczych. To historia smutna, pełna cierpienia. Nieumiejętność rozpoczynania i kontynuowania bliższych relacji z równoczesnym wielkim pragnieniem miłości i ciepła drugiego człowieka – to nie mogło się udać. Nawet w muzyce i filmach Tomkowi nie udało się znaleźć stałego ukojenia, choć jako prezenter muzyczny sprawdzał się naprawdę dobrze.

Saga rodzinna pełna uczuć

Biografia Beksińskich to fascynująca książka. Autorka pisze językiem prostym, a mimo tego przez cały czas odczuwamy napięcie, szereg emocji. Tworzą je same postacie. Szczegół, wydawałoby się nieistotny, potrafi sprawić, że czytelnik odczuwa niepokój, zdziwienie, chwilę potem zaś uśmiecha się czy wzdycha z ulgą. “Portret podwójny” to biografia przejmująca – bo ukazująca prawdziwe życie. Nie przedstawia jedynie modnego i znanego malarza ani też dobrze zapowiadającego się dziennikarza muzycznego. To książka o niezrozumieniu, o różnych sposobach okazywania miłości, o skomplikowanych relacjach. O samotności, mimo że w pobliżu znajdują się bliskie osoby. O tym, jak trudno sprostać wymaganiom wobec siebie i wobec innych. O delikatnych uczuciach nanizanych na strunę, która w każdej chwili może pęknąć. Grzebałkowska stworzyła rodzinną sagę, która pokazuje życie naprawdę.