Artysta. Podziwiamy jego twórczość, poznajemy beznamiętne fakty biograficzne, z których wyłania się papierowy człowiek. Nie łączymy tego z emocjami – związanymi z odczuwaniem sytuacji międzyludzkich, z relacjami rodzinnymi, przyjacielskimi i miłosnymi. Malarz, pisarz, to przede wszystkim twórca i to zdaje się być najważniejsze. Był więc sobie taki Zdzisław Beksiński. Malował jakieś potworki, strachy, dziwactwa – to fascynowało. Jego dzieła stały się popularne, wystawy odwiedzały tłumy. Na pytanie, kto to właściwie ten Beksiński, odpowiadać by można no ten taki dziwny malarz. I wszystko.
A to przecież nietuzinkowa osobowość z szeregiem wad. To przecież człowiek, który wcale dobrze nie radził sobie w relacjach z innymi. To ojciec, który przez całe życie nie potrafił ułożyć kontaktów z synem. Nie potrafił kochać. Czy może robił to w swój specyficzny sposób? To próbuje wyjaśnić Magdalena Grzebałkowska w książce „Beksińscy. Portret podwójny”. To biografia rodzinna, różna od innych pozycji z tego gatunku – autorka nie zasypuje nas suchymi faktami, a przedstawia dokument pełen skrajnych emocji.
Opowiem Ci o tej książce więcej Opowiem Ci o tej książce więcej