To kolejna pozycja, która proponuje kobietom zmianę trybu życia oraz własnych przyzwyczajeń na inne, lepsze – bezpieczniejsze dla zdrowia. Autorka, Jolene Hart, to coach z certyfikatem Instytutu Zrównoważonego Żywienia. Eat Pretty napisała po to, aby uświadomić jak największą liczbę kobiet w tym, że zdrowy wygląd – lśniąca cera bez trądziku i zaczerwienień czy błyszczące włosy – zależy od tego, co jemy. Mimo iż wiemy o tym od dawna, ciężko jest nam przystąpić do zmiany nawyków żywienia. Eat Pretty, dzięki czytelnym informacjom zebranym w jednym miejscu, może być dla nas doskonałym drogowskazem w stronę zdrowego żywienia.
Dzięki Jolene Hart poznajemy wrogów wdzięku, czyli podstawowe składniki i substancje, które w nadmiarze nam szkodzą (oczywiście mowa m.in. o cukrze, ja nie jem słodyczy już miesiąc! było pięknie, ale niestety tłusty czwartek wygrał i ze mną). Dowiadujemy się też, co jest dobre i dlaczego. To już nie banalne “jedz warzywa, bo są zdrowe”, a szczegółowy opis, które składniki mają wpływ na poszczególne funkcje organizmu. Ile witamin, minerałów oraz substancji fitochemicznych mają dane produkty i z jakimi korzyściami dla urody się to wiąże. Oczywiście takie informacje można bez problemu znaleźć też w Internecie, ale ta książka jest dla takich jak ja – dla tych kobiet, które wolą mieć wszystko na papierze, bo wtedy to przyjemniej wchodzi do głowy:). A jak do tego dołoży się piękną, retro okładkę, kolorowe tabelki, ładne znaczniki… o wiele przyjemniej się z tego korzysta! Dla osób, które wcześniej nie zajmowały się swoją dietą z zaangażowaniem, autorka przygotowała także słowniczek odżywiania dla urody, w którym umieściła podstawowe pojęcia, takie jak antyoksydanty czy substancje fitochemiczne. Ale o tym, JAK właściwie trzeba działać od wewnątrz, mowa jest dopiero później. Dostajemy rady na cztery pory roku, polecane składniki i to nie tylko owoce i warzywa, ale też wartościowe zioła i przyprawy. Do tego kilka przepisów (po 4 na każdą porę roku). Niestety nie moje smaki… z 16 przepisów spodobały mi się jedynie 3, ale osoby, które lubią eksperymentować w kuchni, z pewnością wybiorą ich więcej.
Dowiesz się też, dlaczego warto jeść kantalupę i okrę, a także w czym może pomóc Ci jedzenie endywii
Poznasz sposoby na poprawę żywienia, chociaż tutaj jest pewien minusik… to nic nowego – pewnie już je znasz. Główną radą autorki jest “pij dużo wody z cytryną, unikaj kawy, cukru…”. Kolejna część – jak dbać o równowagę hormonalną, również pozostawia wiele do życzenia. Liczyłam na ten fragment, ale się przeliczyłam. Powtarzają się w niej te rady, co wcześniej. Po prostu najlepiej się nie stresuj i jedz zdrowo, a wszystko będzie dobrze i twoje problemy znikną:-) Ale gdyby jednak jeszcze nie zniknęły, spójrz na drugą część książki.
Eat Pretty 2. To już nie sama teoria, ale też praktyka – wyznaczanie celów żywieniowych, zadania do wykonania oraz pytania do przemyślenia. Tworzenie własnych planów dla urody i ciała, które mają pomóc w eliminacji wrogów wdzięku. Hart nie pozostawia nas w próżni, bo proponuje wobec tych wrogów alternatywy, które można od razu wpisać na listę zakupów, jeśli oczywiście nic nam w tym nie przeszkadza… ale niestety ze zdrowym żywieniem często jest ten problem, że na przeszkodzie stoi czas lub pieniądz. Albo nawet czas i pieniądz. No i dostępność zdrowego jedzenia – co nam bowiem po warzywach i owocach z biedronki, które pewnie mają w sobie tyle samo chemii co mięso stamtąd? Zimą na świeże warzywa z rynku nie mamy co liczyć, na mięso, które nie jest naładowane hormonami, też nie. Chociaż to i tak pewnie lepsze niż zupki z paczki, ale przecież cała idea tej książki opiera się na tym, aby jeść żywność organiczną, niezanieczyszczoną chemią i hormonami. Trzeba sporo wysiłku, aby dostać takie właśnie jedzenie, a o obecnej porze roku pozostają nam chyba jedynie otręby i orzechy. W każdym razie Hart zachęca do prowadzenia dzienniczków posiłków opartych o żywność organiczną oraz organizuje nam wyzwania na każdą porę roku. W końcu to jedzenie daje urodzie więcej niż kosmetyki.
Warto jeszcze wspomnieć o tym, że Hart promuje regularne spożywanie posiłków. To jest jednak według mnie temat nie taki prosty, jakby się wydawało. Można natknąć się na wiele sprzecznych opinii. Niektórzy twierdzą, że regularne jedzenie sprawia, iż organizm o określonej godzinie zaczyna domagać się pożywienia, mimo że możemy jeszcze tak naprawdę nie być głodni. Przeczekując tę krytyczną godzinę, głód zniknie. A my będziemy dobrze funkcjonować jeszcze przez kolejnych parę godzin. Oprócz teorii o regularnym jedzeniu pięciu posiłków dziennie, są także teorie o dobrym wpływie na organizm jednego bardzo kalorycznego posiłku na dzień. Co jest lepsze? Każdy indywidualnie powinien znaleźć najlepszy sposób żywienia dla siebie.