Książka o minimalizmie nudna jak flaki z olejem. Cały czas powtarza się w niej to samo, zatem jej treść można by tak naprawdę zamknąć na stronie A4… Po takich książkach dochodzę do wniosku, że nie samo ich napisanie jest wyczynem, a rozreklamowanie. No, trochę też zastanawiam się nad tym, na jakim poziomie jest ogół społeczeństwa, jeśli naprawdę potrzebuje takich książek. Czy jest ktoś, komu sprawia przyjemność czytanie w kółko tego samego oraz dorabianie mądrej teorii do prostych rzeczy? Moje rozczarowanie dotyczy książki Nie jesteś tym, co masz autorstwa Petera Walsha. Kim jest ten pan? Otóż to (cytat za wiki) „profesjonalny organizator, pisarz i osobowość medialna”. No właśnie, grunt to dobrze się sprzedać…
Wyrzuć bambetle
Książka skierowana jest do osób, które od lat zbierają w domu różnego rodzaju graty, bambetle i manele. Najczęściej z przeświadczeniem „przyda się, szkoda wywalić”. Oczywiście te rzeczy nigdy się nie przydają. Nigdy po nie nie sięgamy, a ich jedynym zadaniem jest zawalanie miejsca w szafkach, szafach i w piwnicy. Peter Walsh postanawia uświadomić czytelniCZkom, że nie jesteś tym, co masz, a ilość posiadanych rzeczy wcale nie świadczy o twojej wartości.
Feminizm? Czy szowinizm?
Może ktoś zauważył moje podkreślenie w słowie „czytelniCZkom”. Otóż w naszym patriarchalnym świecie w książkach w języku polskim stosuje się rodzaj męski jako ten podstawowy. Autorzy piszą: „zauważyłeś”, „wiedziałeś” itd. Tutaj w tłumaczeniu zastosowano rodzaj żeński – „jesteś przekonana”, „spojrzałaś”. I teraz pytanie. Czy to ukłon w stronę czytelniCZEK, czy może właśnie…podejście stereotypowe? W końcu to kobiety będą czytały książki o sprzątaniu, a nie mężczyźni. Oczywiście teraz jestem typową czepialską lewaczką, no ale akurat rzuciło mi się to w oczy i tak tylko wspominam. Nevermind. Wróćmy do treści.
Korzyści z minimalizacji dobytku
Autor stawia tezę, że wyrzucanie niepotrzebnych rzeczy to proces bolesny, w związku z czym musisz się do niego odpowiednio przygotować. Poleca do tego „swój autorski system: zostaw to za sobą”. Niesamowite. Dorobił teorię do „pozbywania się zbędnego życiowego balastu” – oznajmia czytelniCZkom coś, co powinno być oczywiste: że ograniczenie posiadanych rzeczy jest normalne. Z drugiej strony materializm i konsumpcjonizm kwitną, więc może jednak ta książka o minimalizmie zawiera niewiarygodne, wyjątkowe podejście, którego ot tak nie zrozumie wielu ludzi? Peter Walsh przedstawia zatem potężne korzyści płynące z minimalizacji (to cytat, ja nie użyłabym słowa potężne…). Możemy wykonać quiz, który sprawdzi, czy jesteśmy gotowi właśnie do tej niesamowitej minimalizacji naszego dobytku…
Rower z komunii i stary odkurzacz
Ta książka o minimalizmie trochę nie pasuje do polskich realiów, bo my nie chomikujemy rzeczy w specjalnie wynajmowanych i opłacanych przez lata kontenerach magazynowych. Co najwyżej w piwnicy przynależnej do mieszkania, chociaż w nowoczesnych apartamentowcach odchodzi się od budowy dużych piwnic na rzecz małych komórek, w których już tyle gratów się nie zmieści. Nie ma gdzie trzymać roweru z komunii i starego odkurzacza.