Książka ta, pod oryginalnym tytułem The subtle art of not giving a fuck, znalazła się na rynku w 2016 roku dzięki amerykańskiemu wydawnictwu Harper i bardzo szybko otrzymała tytuł bestsellera New York Times. (Być może wpływ miało też to, że książka nie liczy nawet 200 stron;- )). Trafiła też do polskich księgarni, jak i ponad 60 innych krajów. Co zatem znajdziemy w środku i czy faktycznie warto po nią sięgnąć dzisiaj, kiedy mamy dostęp do tysięcy książek psychologicznych, coachingowych, podcastów o rozwoju osobistym, audiobooków, nagrań na youtube itd.?
Wybierz swoje problemy
Już po tytule można szybko wywnioskować, że będzie chodzić o to, aby „pieprzyć to wszystko”, nie przejmować się zbytnio wieloma rzeczami i po prostu żyć po swojemu. W końcu każdy kiedyś umrze, mamtowdupizm wydaje się więc dziś najlepszą filozofią. Czy tylko to ma autor na myśli? Nie do końca. W jego filozofii mamy wybrać, czym się przejmować. Czyli wybrać swoje wartości. Dla niego są to przyjaciele oraz rodzina. A „fuck it” mówimy tylko temu, co nieważne – co nie znajduje się na tej głównej liście.
Brzmi banalnie, jednak wielu ludzi nie wie, co jest znaczące w ich życiu. Albo żyją tylko dla przyjemności, albo traktują wszystko tak, jak by było więcej warte, niż jest. Robią koniec świata z pierdół, przez co właściwie ciągle się martwią. Ale Mark Manson podkreśla: czy to wiesz, czy nie – to zawsze TY wybierasz, czym się przejmować. Jeśli nie chcesz przejmować się każdym swoim nieszczęściem, musisz najpierw wiedzieć, co jest ważniejsze. To pozwoli właściwie ukierunkować życie. Skierujmy swój czas i energię we właściwą stronę. Gdy nie mamy sprecyzowanych wartości, umysł tak czy siak znajdzie sobie coś, czym się przejmować. Taka ludzka natura. OK, mamy wybrane wartości. Co jeszcze może stać na przeszkodzie? Ano to, że to gówniane wartości.
Unikaj gównianych wartości…
Nie no, ale jak? Według Marka Mansona pierwszą na liście gównianych wartości jest przyjemność. To fałszywy bóg, za którym wielu ludzi goni, myśląc, że dzięki temu będą szczęśliwi. I ta pogoń trwa bez końca, bo po chwili przyjemności wracamy do normalnego życia – i co, dalej czekać na kolejną przyjemność? Ona NIE POWODUJE szczęścia. Prawdziwa przyjemność jest efektem szczęścia – co oznacza, że my nie mamy za nią gonić, tylko mamy tak uporządkować swoje życie, tak wybrać wartości, aby życie było przyjemne na co dzień. Jak bowiem pisał Albert Camus: „nigdy nie będziesz szczęśliwy, jeśli ciągle szukasz szczęścia. Nigdy nie będziesz żyć, jeśli szukasz znaczenia życia”. To znaczenie sami musimy mu nadać. I nie jest tym znaczeniem wieczne poszukiwanie przyjemności. Nie jest też tym sukces materialny, na co także wskazuje Mark Manson.
…i social mediów
Oczywiście na drodze staje między innymi konsumencka kultura social mediów. Świat wciąż mówi każdemu z nas, że lepsze życie to mieć i chcieć więcej, więcej, więcej. Tymczasem to „więcej” oznacza ciągłe szukanie, ciągłe zdobywanie, gromadzenie. Ciągłe porównywanie się, bo hej, moje życie jest lepsze niż twoje, zobacz mój instagram i kolejny wyjazd na malediwy, a tu kawka ze starbaksa, a tu biegam o piątej rano, a tu miłość. Tymczasem dla Marka Mansona pogoń za niezliczoną ilością pozytywnych doświadczeń jest w gruncie rzeczy negatywnym doświadczeniem. Bo nie da się tego pragnienia zaspokoić.
Nie szukaj tłumaczeń
Pozytywne jest zaś zaakceptowanie tego „MNIEJ”. I przyjęcie odpowiedzialności za własne życie (nie mylić bycia odpowiedzialnym za problemy z byciem winnym ich powstaniu). To jest trudne, dlatego wiele osób zrzuca odpowiedzialność na kogoś z zewnątrz, przez co sami sobie odbierają szansę na naukę. Osoba, z którą jesteś w związku Cię rani? A co robisz TY? Też w jakiejś sferze jesteś samolubny, tylko tego nie dostrzegasz. Osoba, z którą jesteś, ma gówniane wartości? To jakie masz Ty? I nie ma tłumaczenia się traumą z dzieciństwa (to rodzi problemy, ale jesteśmy już dorośli – to TY masz je zwalczyć), nie ma tłumaczenia się nerwicą czy zaburzeniami lękowymi – nawet wtedy każdy może sam brać odpowiedzialność za własne emocje i reakcje (jest to trudniejsze, ale do wyuczenia).
Dla Marka Mansona najczęstszym problemem w relacjach jest nadmierna kontrola – im więcej chcemy kontrolować, tym bardziej się stresujemy. A przecież nigdy nie możemy kontrolować drugiej osoby czy wydarzeń – zawsze możemy jedynie wybierać swoje interpretacje i kontrolować swoje reakcje. Autor wszystkie te psychologiczne, w gruncie rzeczy – proste, prawdy okrasza opisem swoich życiowych sytuacji, dzięki czemu do luźnej już narracji wprowadza jeszcze trochę akcji i humoru (nie jest to bowiem pisane śmiertelnie poważnie).
Not giving a fuck
Według Marka Mansona droga do szczęścia jest jedna i zawiera raptem trzy kroki. Przestać przejmować się bólem, gdyż wtedy dopiero będzie się nie do zatrzymania. Po drugie, nauczyć się podejścia „not giving a fuck”, czyli czuć się komfortowo z byciem innym – byciem sobą. I ostatnie – nie etykietować siebie, gdyż to stanowi ograniczenie. Sam sobie narzucasz, że musisz być jakiś. A wcale nie trzeba być wyjątkowym. Trzeba za to mieć dobre wartości – być dobrym przyjacielem, partnerem, rodzicem. I tego się trzymać. Zawsze być wiernym swoim wartościom. Na tym właśnie polega samorozwój.