Wyjątkowa książka, którą trzeba przeczytać nie jeden raz, a odświeżać sobie co jakiś czas, aby docierało głębiej i głębiej. Bo to lektura „skierowana nie do umysłu, a do wnętrza”. Chyba po raz pierwszy tytuł nazywany „bestsellerem” faktycznie według mnie zasługuje na to miano i w tym przypadku nie jest to słowo wytrych, które ma nakręcać sprzedaż. To książka, która się nie zestarzeje, bo jest uniwersalna – na każde czasy. W końcu zawsze jest t e r a z. Potęga teraźniejszości Eckharta Tolle przypomina jednak nie tylko o tym.
Pozwala m.in. uświadomić sobie, że „nie jesteś swoim umysłem” – i zatrzymać się chwilę przy tych słowach, by jak najlepiej je zrozumieć. Od tego bowiem według autora zaczyna się wolność. Od uświadomienia sobie możliwości obserwowania myśliciela. A więc jest nas już dwóch – obserwator i myśliciel – dwóch w jednej osobie. Co jednak taka obserwacja pozwala nam zauważyć? Między innymi to, że to MYŚL nie może istnieć bez świadomości, a odwrotnie – świadomość bez myśli – jak najbardziej!
Kto cierpi?
Oczywiście nie oznacza to, że mamy być w swoim życiu bezmyślni, raczej Tolle próbuje nam pokazać, że wiele naszego cierpienia w życiu bierze się z MYŚLI, czyli to my sami stwarzamy to cierpienie, poddając się umysłowi i utożsamiając się z nim. Właśnie tak generowanemu bólowi Tolle poświęca sporą część książki, próbując nakierować czytelnika na naukę wychodzenia z bólu. I tak, książka trochę przypomina dialog „nauczyciela i ucznia”, ale my, w tej pozycji ucznia, możemy doskonale się odnaleźć – bo właśnie w kieszeń schować możemy ego, aby posłuchać, co nauczyciel ma do powiedzenia. I okaże się, że my się z tym nauczycielem zgadzamy. Bo my to wszystko już wcześniej wiedzieliśmy. Tylko w pędzie życia o tym zapominamy.
Stojąc wobec prawdy tu i teraz
Książka Potęga teraźniejszości to dobra pozycja dla tych, którzy chcą poprawić jakąkolwiek ze sfer swojego życia. Bo bycie t u i t e r a z sprawdza się znakomicie ZAWSZE. Tolle skupia się między innymi na związkach – każąc czytelnikowi zauważyć, że konflikty to nie „prawda”. Że można wyrażać uczucia w inny sposób niż poprzez wyrzuty. Można samemu się rozwijać i nie wymagać tego od drugiej osoby. (Partnerzy, jak naczynia połączone, i tak muszą reagować na zmianę drugiego. Albo poprzez podążanie za drugim, a więc swoją zmianę, albo poprzez rozstanie). Że ta gra międzyludzka jest zupełnie niepotrzebna i nie ma żadnego znaczenia wobec prawdy tu i teraz.
Wydaje się, że to wszystko, co pisze Tolle, to oczywistości, banały. Ale ilu z nas żyje tu i teraz tak naprawdę? Nie wspomina, nie wybiega myślami w przyszłość, nie zamartwia się, nie zadręcza? Tylko całym sobą wchodzi w chwilę obecną i poświęca się tylko i wyłącznie danej czynności? A więc Tolle nie zaskakuje, nie wymyśla czegoś nowego, tylko przypomina o tym, jak marnujemy swój czas tu i teraz, cofając się myślami w przeszłość lub wybiegając w przyszłość, choć mamy jedynie chwilę obecną.



