Biblia copywritingu

Biblia copywritinguJuż po samym tytule widać, że autor wie, co robi. Jak sprzedać średnią książkę, która wcale nie jest najlepszą pozycją na rynku, dotyczącą tego tematu? Zasugerować potencjalnym klientom, że jest, że to właśnie jej potrzebują, żeby odnieść sukces! Że właśnie mają przed sobą księgę, która zawiera same cenne wskazówki. Biblię. Ja jestem jedną z tych osób, które złapały się na ten, w gruncie rzeczy naprawdę łatwy i prymitywny, zabieg. Biblia! Copywritingu! Na pewno znajdę tam same ważne informacje, które pozwolą mi jeszcze lepiej pisać! No i co? I kupiłam. Na szczęście w promocji 2+1, organizowanej przez Onepress (księgarnię od wydawnictwa Helion) – to dobrze, bo inaczej plułabym sobie w brodę. Nikt przecież nie lubi źle wydanych pieniędzy. Ani nawet średnio dobrze wydanych pieniędzy – tak jak średnio dobrze wydanych książek. A taka jest właśnie Biblia copywritingu.

Słowo daję – zyski rosną?

Piszę na co dzień, pracując jako seo copywriter. Lubię to robić i staram się działać tak, aby w tekstach dla klientów unikać tanich chwytów, słów-wytrychów i zdań tworzonych na jedno kopyto. Niezależnie od tego, czy teksty dotyczą napojów reklamowych z brandingiem, szkoleń rowerowych enduro, pieców do cukierni, butów ortopedycznych dla najmłodszych czy tiulowych pomponów. Najłatwiej przecież napisać, że dany produkt jest najlepszy i spełniamy wszystkie oczekiwania nawet najbardziej wymagających klientów, trudniej dać tym klientom tekst, który ich naprawdę zainteresuje! Dlatego sięgnęłam po Biblię copywritingu, aby dowiedzieć się, jak pisać naprawdę dobre i chwytliwe teksty.

Masz pisanie we krwi?

I co się okazało? Że niemal wszystko, o czym pisze Puzyrkiewicz, wykorzystuję… intuicyjnie. Są to więc proste rady, nie trzeba posiadać żadnej szczególnej wiedzy ani doświadczenia w marketingu, żeby je odruchowo stosować. Być może Biblia copywritingu przyda się osobom, które mogą poświęcić naprawdę dużo czasu na przygotowanie jednego tekstu lub mailowej oferty reklamowej, ale w przypadku seo – to tak nie działa. Niestety, dlatego wskazówki Puzyrkiewicza, dotyczące tworzenia list oczekiwań klientów, list ich obaw, list słów, list nagłówków, list tego, list tamtego… są w seo nieprzydatne – przecież zajmie to całe godziny. Nie każdy może sobie pozwolić na takie wykorzystywanie czasu w pracy. Mimo tego uważam, że nawet bez takich list da się pisać dobrze. I szybko. Oczywiście wszystko da się wypracować i możesz po latach praktyki stać się po prostu rzemieślnikiem pisania… ale jeśli lubisz to, co robisz, to właściwe słowa przychodzą same. Musisz mieć jednak do tego po prostu sporo empatii. Do zrozumienia, co czuje osoba wahająca się nad zakupem, nie potrzebujesz długiego zastanawiania się i spisywania tego na kartce, co poleca Puzyrkiewicz. Chyba że właśnie tej empatii Ci brakuje. Wtedy owszem.

Pisania można się nauczyć – tak, ale jeśli tego nie czujesz, Twoje teksty zawsze będą toporne. A chyba nie o to chodzi? Puzyrkiewicz poleca czytać dużo książek – i tutaj się z nim zgadzam. To dzięki nim zbudujesz wrażliwość na słowo. Pisanie przestanie być problemem, bo będziesz łączyć słowa intuicyjnie, bez żadnego wysiłku. W końcu widziałeś mnóstwo takich połączeń, mnóstwo zdań. Bez problemu poczujesz flow, może będzie nieco trudniej, gdy będziesz pisać o filamentach do drukarek 3D czy o przeszklonych zamrażarkach, w dodatku z koniecznością użycia odpowiednich fraz pod pozycjonowanie… ale nie ma przeszkód nie do pokonania:-).

Zagrywki z tabloidów

Co mamy u Puzyrkiewicza? Tworzenie profilu klienta (pragnienia, obawy, potrzeby, wątpliwości). Przez całe 180 stron. Ciągle to samo. Jestem uczulona na powtarzanie treści, a tutaj nie dość, że pojawiały się wciąż te same rady tylko innymi słowy, to jeszcze i metafory się powtarzały. Dzięki temu wiem, że nie piszę po to, aby uzyskać literacką nagrodę Nobla;-).

W dodatku Puzyrkiewicz mówi TAK schematom! Kopiuj od innych, bądź odtwórczy, korzystaj z tego, co już kiedyś przyniosło komuś sukces. Nie krępuj się korzystać z tanich zagrywek tabloidów – jak schudnąć w 15 minut? Makijaż, który zrobi z ciebie gwiazdę! – no tak, jeśli chodzi TYLKO o pieniądze, to po co się wysilać? Pisz tak, aby skasować hajs, to proste. Gorzej, jeśli masz w sobie nie tylko chęć zarobienia pieniędzy, ale też… zaspokojenia poczucia estetyki osób czytających? Ale to mój błąd – patrzę zbyt idealistycznie. Przecież właśnie chodzi wyłącznie o napędzanie sprzedaży. Puzyrkiewicz to wie, więc nie da się zaprzeczyć, że w tym temacie jest najlepszy.

Dobre rady, które znalazłam w tej książce, są znane już od wieków i wykorzystywane w dziennikarstwie. Słynne pytania stosowane do budowy leadów (jak/gdzie/kiedy/dlaczego…itd) zostały tutaj nazwane systemem DYNAQ. No tak, sprzedać coś starego w nowej formie – to sukces:-). Pozostałe zasady – stosowanie rzeczowników konkretnych (samochód zamiast pojazd, koń zamiast zwierzę itd.) – tego też uczą na pierwszych lepszych zajęciach z dziennikarstwa. Call to action – o, to już bardziej zaawansowana technika;-)…

Jednym słowem – nic nowego. Ale mimo wszystko, polecam. Dlaczego? Puzyrkiewicz napisał tę książkę właśnie językiem sprzedażowym. Stosuje w niej wszystkie opisywane chwyty, techniki i zwroty do czytelnika, które sprawiają, że chcąc nie chcąc, angażujesz się w to, co czytasz. Możesz więc podpatrzeć, jak to robić. Nie każdy potrafiłby napisać 180 stron o tym samym w sposób wciągający. Nie tylko copywriting, ale w ogóle tworzenie, to gra mentalna, która zaczyna się w Twojej głowie… ;)