Recenzja: Syryjska legenda – Wojciech Kulawski

Kryminał, którego akcja dzieje się w Syrii, i choć zaczyna się dość niewinnie – archeolodzy mają poszukiwać zaginionych w czasie drugiej wojny światowej dzieł sztuki – fabuła strona po stronie się rozwija, ukazując nam rozbudowane charaktery zarówno dobrych bohaterów, jak i tych, którzy stoją po złej stronie. Syryjska legenda Wojciecha Kulawskiego dostarczy każdemu czytelnikowi wielu emocji.

Po pierwsze – trzyma w napięciu. Czy tym razem bohaterce uda się uciec? Czy bohater przeżyje, pójdzie znalezionym tropem, czy go zgubi? Czy uda się rozwikłać kolejną zagadkę, przecież jest już niebywale trudna! W dodatku w każdej chwili może wybuchnąć bomba czy granat… w końcu w Syrii rozpoczyna się wojna domowa. Krąg wokół bohaterów się zacieśnia – teraz już nigdzie nie są bezpieczni, bo wróg może pojawić się wszędzie, zwłaszcza że mamy do czynienia z kulturą islamu. Wróg może być więc nieprzejednany… zrobi wszystko, aby zdobyć to, na czym mu zależy!

Po drugie – budzi emocje. Kibicujemy głównym bohaterom w dojściu do celu, do ostatniej chwili martwimy się, czy to aby na pewno koniec i czy nasi bohaterowie są już bezpieczni… Wściekamy się, widząc, jak w kulturze patriarchatu traktuje się kobiety. Ze zgrozą obserwujemy nielegalne procedery, jakie odbywają się na terenie Syrii.

Po trzecie – wciąga. Akcja płynie tak szybko, że cały kryminał – 334 strony – można przeczytać w dwa dni (pewnie da się i w jeden dzień, jeśli ktoś ma więcej czasu;)).

Po czwarte – to wszystko, co wyżej napisałam, sprawia, że… chciałoby się więcej (Autorze – co Ty na to?;)). Kolejne przygody archeologów – Tima Mayera i Sary Frey – z pewnością znalazłyby swoich fanów. Nawiązania do historii oraz historii sztuki są wartością dodaną w tej książce i na pewno stworzenie opartego na tym cyklu przygód byłoby świetnym pomysłem.