Recenzja: Milion małych kawałków – James Frey

Milion małych kawałków

Upłynęło 17 lat od wydania tej książki, a mimo to wciąż wygrywa z kolejnymi nowymi bestsellerami. Wygrywa, chociaż ma za sobą już jedną historię, która nastawiła negatywnie wielu potencjalnych czytelników. Historię, z której autor tłumaczy się w kolejnych wydaniach: na samym początku opublikował książkę jako swoje rzeczywiste wspomnienia. Miał to być pamiętnik, powieść autobiograficzna. Okazało się jednak (ujawniła to dwójka dziennikarzy), że autor najzwyczajniej w świecie podkoloryzował to i owo, co sprawiło, że według wielu osób książka straciła swój autentyzm, stała się fikcją jakich wiele. Czy to sprawia, że powinniśmy odrzucić ją w kąt? Zanim się na to zdecydujemy, przeczytajmy kilka pierwszych stron… nim się spostrzeżemy, będziemy przewracać kartkę po kartce, z zaciekawieniem śledząc losy młodego chłopaka, bohatera książki Milion małych kawałków.

Milion małych kawałków

Gdy ktoś zapyta, o czym jest ta książka, pierwsze, co nam się nasunie, to odpowiedź „o narkotykach”. O ćpunach i ich ćpuńskich problemach, o trudnościach związanych z wyjściem z nałogu. Ale to ogólniki, które tak naprawdę niewiele mówią o tym, co jest w środku. Bo ta książka jest też o tym, z czym zmaga się każdy nastolatek – o młodzieńczych uczuciach, tworzeniu własnej tożsamości, o relacji z rodzicami. O przyjaźni i miłości, nadziei, walce, a jednocześnie o bezsilności, smutku, rozpaczy. Sam autor kieruje tę książkę do przyjaciół i rodzin narkomanów i alkoholików, gdyż liczy na to, że pomoże im to zrozumieć tę walkę. Choć wydarzenia są ubarwione, szczegóły pozmieniane – James Frey opierał powieść także na prawdziwych materiałach – dokumentach medycznych, notatkach terapeutów. I przesłanie jest prawdziwe: że wszelkie nałogi można pokonać, jeżeli człowiek jest gotów walczyć.

Milion małych kawałków

Dwudziestotrzyletni James po ponad jedenastu latach picia i brania narkotyków trafia do ośrodka odwykowego. Dzieje się to w momencie, gdy właściwie jest już na samym dnie, wygląda gorzej niż duch, a każde kolejne ćpanie może go po prostu zabić. Toczy swoją walkę jak kilkadziesiąt innych osób przebywających w ośrodku. Zmaga się nie tylko z głodem narkotykowym, ale też z własnymi uczuciami i emocjami – i zastanawiam się, dlaczego ciągle mnie kochają i dlaczego nie potrafię ich kochać i jak dwójka normalnie zrównoważonych ludzi mogła stworzyć coś takiego jak ja. To książka przepełniona bólem, nienawiścią młodego człowieka do samego siebie, jego bezsilnością. Książka pełna strachu, obaw, lęków. Smutku i samotności. Jest ciężko. Tak ciężko, że mało kto z nas potrafi sobie to w ogóle wyobrazić – my spokojni, bezpieczni, i on – gdybym był w stanie i gdyby moje ciało było skłonne do współpracy, wepchnąłbym je do toalety i na nie nasrał. Co czuje młodzieniec w momencie, kiedy wydaje mu się, że przegrał swoje życie? Czy ma wystarczająco dużo siły, aby się podnieść? Jeśli mu się to uda, to… co dalej? Czy to już nie zaszło za daleko? Czy po latach nienawidzenia siebie samego, można stać się jeszcze szczęśliwym człowiekiem? Milion małych kawałków to książka, która wzruszy każdą empatyczną osobę. Sprawi, że następnym razem zanim kogoś szybko osądzimy, zastanowimy się, jaką kryje on historię…