Księżyc jest pierwszym umarłym

Księżyc jest pierwszym umarłym

Fantastyka to nie tylko czary-mary, nie musimy uciekać się do elfów, krasnoludów, magów, żeby było ciekawie, bo już nasza rodzima ziemia zna tyle legend i magicznych stworzeń, że cho, cho… Akcja książki fantastycznej w Polsce? Czemu nie. Już Żulczyk na zabitej dechami polskiej wsi umieścił akcję swojego Zmorojewa, a teraz Karina Bonowicz udaje się ze swoimi bohaterami do bieszczadzkiego Czarcisławia, miejscowości z diabłem za pan brat… Jej książka Księżyc jest pierwszym umarłym to świeżo wydany (premiera 19.06.2019) pierwszy tom cyklu Gdzie diabeł mówi dobranoc. Serię tę śmiało można umieścić w kategorii fantastyki dla młodzieży – bo i główni bohaterowie są w wieku nastoletnim, i język powieści dopasowany został właśnie do tego targetu. Czy to przeszkadzało mi w czytaniu, mimo że czasy licealne są już za mną (ba, i te studenckie)? Nie – bo Bonowicz zadbała o to, aby akcja rozwijała się szybko. Skupia się na dialogach i „dzianiu się”, książka jest wolna od opisów rodem z Nad Niemnem – co dla niektórych będzie wadą, ale dla tych, którzy szukają szybkich, czytelniczych wrażeń – z pewnością zaletą.

Księżyc jest pierwszym umarłym

Główna bohaterka, Alicja, z nowoczesnego warszawskiego świata przeprowadza się do niewielkiego Czarcisławia, czyli właśnie tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. Gdzie psy dupą szczekają. I właśnie tam, gdzie według wszelkich przewidywań, powinno dziać się NIC, dzieje się tyle, że nasza Alicja nie zapomni tego do końca życia (może więc do jutra?). Akcja toczy się wokół wierzeń słowiańskich – strzyg i strzygoni, wilkołaków, nocnic, guślników… Starcie współczesności z historią sprawdza się znakomicie. Zestawienie millenialsów, ich smartfonów, troski o własny wygląd, imprez i zwyczajnych koleżeńskich niesnasek, z wilczymi igrzyskami, przysięgą na Trzy Księżyce, piciem krwi, sypaniem soli na progu – mogłoby wydawać się zbyt absurdalne, ale autorka poradziła sobie z tym kontrastem świetnie.

Księżyc jest pierwszym umarłym

Już po chwili przyzwyczajamy się – pewnie szybciej niż główna bohaterka – do nietypowych zdarzeń w zapadłej wiosce. Strona po stronie czekamy na rozwiązanie zagadki śmierci/nieśmierci jednej z nastolatek, przy okazji czujemy już pierwszy miłosny powiew między dwojgiem bohaterów, choć chwilę później możemy już zastanawiać się, czy aby ten trzeci nie odegra tutaj jednak bardziej znaczącej roli… Wątek miłosny jest zarysowany, ale nie rozstrzygnięty. Jak zresztą wszystkie pozostałe wątki – dzieje się wiele, ale na sam koniec zostajemy z niedosytem, że to koniec tego tomu, podczas gdy jeszcze nie wiemy nic! Co dalej? Pozostaje tylko czekać na kolejny tom:).

Książka Bonowicz to doskonały wybór na nadchodzące letnie wieczory. Zwłaszcza jeśli sami wybieramy się na wakacje do jakiejś bieszczadzkiej głuszy, aby trochę odpocząć. Odpoczynek odpoczynkiem, ale trochę wrażeń zawsze się przyda. Choć zaznaczyłam, że to fantastyka młodzieżowa – z pewnością i ci starsi mogą po nią sięgnąć, czyta się tak lekko, że będzie to prawdziwy relaks. Ja te ponad 500 stron połknęłam w dwa dni;).

Fragment tego tomu można przeczytać tutaj.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Initium.