Dziennik kata

Dziennik kata

Kara śmierci wzbudza kontrowersje ze względu na moralność tego czynu i mimo że w wielu krajach została zabroniona, nadal emocjonuje – zwłaszcza gdy w roku 2019 ludzie urodzeni i żyjący zawsze w wolnym państwie słyszą nagle o tym, że to, co znają tylko z lekcji historii, dzieje się teraz (chociażby w Korei Północnej). Czy można jednak na egzekucje spojrzeć z nieco innej strony, już nie moralnej (czy stosując taką karę nie zbliżamy się okrucieństwem do samego skazanego), ale psychologicznej – co dzieje się z psychiką kata, który regularnie przez x lat wykonuje takie wyroki? Czy skazani na pożegnanie z życiem są zrozpaczeni, czy może wręcz przeciwnie – do końca zachowują hart ducha? Dziennik kata trochę nam to przybliża. Jego autorem jest John Ellis, który przez 23 lata (1901-1924) pełnił funkcję kata w Wielkiej Brytanii. Wydawnictwo Aktywa wydało książkę w tym roku i włączyło ją do serii Rozmowy z katem.

Dziennik kata

John Ellis ściął głowy 203 osobom – w jego dzienniku poznajemy jednak raptem kilkanaście historii. Czytając dość suche relacje, z pewnością dojdziemy do wniosku, że mężczyzna traktował swoją rolę całkowicie zwyczajnie, była to dla niego praca jak każda inna. Ale czy na pewno? Wystarczy przeczytać fragment jego biografii – aby zobaczyć, jak zakończył życie. Wprawdzie możemy się jedynie domyślać przyczyn alkoholizmu i samobójstwa, ale nikt chyba nie ma tak twardej psychiki, aby wykonać bez emocji setki egzekucji. Aby nie poruszyła się żadna struna kaciej duszy, gdy ten widzi, jak do zrozpaczonej morderczyni dociera dopiero fakt, że zaraz umrze (swoją drogą to bardzo przykre też z innej przyczyny – ktoś zabił bliską sobie osobę (męża) i zupełnie go to nie rusza, a zaczyna rozpaczać dopiero godziny przed drogą na szubienicę; zero wyrzutów sumienia, tylko egoizm), gdy widzi, jak zupełnie młodzi chłopcy pozostają odważni, nawet stojąc przed stryczkiem, a inni, starsi, którzy powinni jednak bardziej się trzymać, umarli duchowo z rozpaczy za swoim życiem jeszcze w celi.

Dziennik kata

Tytułowy kat ma jednak w sobie wiele empatii – zwraca uwagę na to, aby egzekucje przebiegały jak najszybciej (w ten sposób skazani będą cierpieć najkrócej). Chce oddalić od nich cierpienie, dlatego zawsze proponuje szklankę alkoholu w poranek egzekucji. Zależy mu na tym, aby fachowo wykonać swoją pracę – dokładnie oblicza wysokość spadu na szubienicy, dostosowując ją do wzrostu i wagi danego skazanego (we wnioskowaniach wykorzystuje także wygląd jego szyi). Dzięki profesjonalizmowi kata od momentu przeprowadzenia skazanego z celi i śmierci mija raptem od kilkunastu do maksymalnie kilkudziesięciu sekund. Autor nie skupia się jednak na samym momencie wykonywania wyroku, a dokładnie wprowadza czytelników w każdą sprawę dotyczącą skazanych. Dowiadujemy się, jakie motywy miała dana osoba. Co zwróciło moją uwagę – niemal każdy przypadek opisany w książce dotyczył zbrodni z miłości. To właśnie miłość jest tym uczuciem, które ma największą władzę nad ludźmi – mąż zabija żonę z zazdrości, kochanek morduje męża lubej, żona z kochankiem zabijają męża, mąż zabija żonę, a kochanka pomaga ją pokroić… Co ciekawe, niemal każdy skazany mężczyzna był… niskiego wzrostu. Oczywiście z tego nie można niczego wnioskować, ale było to dla mnie dość interesujące spostrzeżenie (czy może po prostu ludzie te sto lat temu byli o wiele niżsi, i 165 cm dla mężczyzny było standardem?).

Dziennik kata

Książka napisana jest w formie dziennika (jak sama nazwa wskazuje:)) i faktycznie relacje są suche – wydaje się, że kat podchodzi do wszystkiego, co się dzieje, zupełnie bez emocji. Jednak na pewno czytelnik nie będzie miał identycznego podejścia. Czytając o tych zdarzeniach, mimowolnie domyślamy się emocji, jakie im towarzyszyły ze strony skazanych, a zakończenie każe nam uważać, że emocje miały jednak wpływ też na kata, choć podczas przygotowań do egzekucji i podczas samego wieszania zawsze zachowywał zimną krew.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Aktywa.